Polakowi w angielskim szpitalu odcięto dostęp do pożywienia i płynów. Miało to miejsce w wigilię Bożego Narodzenia.
Mężczyzna został zabrany do szpitala po ataku serca i niedotlenieniu mózgu na początku listopada. Po internetowej rozprawie sądowej, która odbyła się w grudniu, sędzia stwierdził, że mężczyzna nigdy nie wyzdrowieje poza "stanem minimalnie przytomnym", w którym ledwo może "uznać obecność innej istoty ludzkiej".
Żona mężczyzny, która mieszka z nim w Anglii, ze łzami powiedziała sądowi, że jest on pobożnym katolikiem, który wierzy, że każde życie jest cenne, lecz sędzia uznał, że utrzymanie przy życiu nie jest najlepszym interesem.
Matka mężczyzny, mieszkająca w Polsce, wydała już większość swoich oszczędności na ratowanie syna, lecz Chrześcijańskie Centrum Prawne zgodziło się pokryć przyszłe koszty prawne zubożałej rodziny.
Pan Lock poprosił o krótkie powstrzymanie od decyzji w wycofaniu jedzenia i picia, aby umożliwić matce przylot z Polski do Wielkiej Brytanii, aby mogła pożegnać się z synem. Tego samego wieczoru, matka zarezerwowała najwcześniejszy dostępny lot. Jednak w Wigilię Bożego Narodzenia szpital poinformował rodzinę, że dieta i płyny zostały już wycofane.
- Jestem zdruzgotana, że władze brytyjskie postanowiły odwodnić mojego syna na śmierć. Chcę zabrać mojego syna z powrotem do Polski. Błagam polski rząd o kontakt z Borysem Johnsonem i uzyskanie zgody na uratowanie mu życia. Zostało bardzo mało czasu. Czuję się bardzo bezradny - powiedziała matka pacjenta.
Andrea Williams, dyrektor naczelny Chrześcijańskiego Centrum Prawnego, powiedział:
- Głód lub odwodnienie ludzi na śmierć jest formą eutanazji. Jedzenie i woda nie są leczeniem medycznym, to podstawowa opieka. Odmowa leczenia i eutanazja to w zasadzie różne rzeczy, ale nie w praktyce. Mimo, że eutanazja jest prawnie zakazana, coraz częściej zdarza się, że lekarze w porozumieniu z sądami odwadniają osoby na śmierć w oparciu o ich własną subiektywną definicję tego, czy życie tej osoby ma sens, czy też nie - stwierdził.