W ostatnich latach mieliśmy co najmniej kilka ataków domniemanych wilków, które ostatecznie okazały się działaniem zdziczałych psów. Sytuacja jest coraz gorsza, odkąd myśliwi mają zakaz odstrzeliwania wałęsających się psów. Do tego dochodzi do tworzenia się hybryd psów z wilkami.
Przed świętami pojawiły się wstrząsające informacji ze Zbychowa w województwie pomorskim. Licząca 15 osobników wataha wilków miała zagryźć 17 hodowlanych danieli. Okazało się jednak, że masakry dokonał dziki pies.
- Niekwestionowane autorytety od wilków – pani dr hab. Sabina Nowak wraz ze swoim współpracownikiem dr. Mysłajkiem, obejrzeli nagranie z monitoringu posesji, przekazane przez jej właściciela, stwierdzając jednoznacznie i ze stuprocentową pewnością, że daniele zagryzł pies. Jeden pies – owczarek niemiecki lub mieszaniec podobny do owczarka – w dodatku zaobrożowany – napisała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
Na ponadtrzygodzinnym filmie widać dużego psa, który przez cały czas ściga daniele. Z upływem czasu danieli jest coraz mniej – zabijane są poza kadrem. Na jednym z filmów wyraźnie widać, w jaki sposób pies zabija łanię – dotkliwie szarpie ją za gardło, co tłumaczy powyrywane tchawice. Na jednej scenie widać również daniela broniącego się przed psem, który oszczekuje zwierzę.
Urzędnicy Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska bez problemu wskazują podobne przypadki. W okolicach Bydgoszczy w latach 2017–2018 zdarzyły się trzy podobne wypadki, w których domniemane wilki zjadły trzy daniele, psa i dwie owce. Właściciele zgłaszali się do RDOŚ z wnioskiem o odszkodowanie. Według polskiego prawa bowiem to właśnie RDOŚ wypłaca pieniądze za szkody wyrządzane przez chronioną prawem zwierzynę (m.in. żubry, wilki, bobry). Myśliwi odpowiadają za odszkodowania wyrządzane przez zwierzynę łowną, czyli głównie dziki.
Pozostaje pytanie, kto ma odpowiadać za szkody spowodowane przez wałęsające się psy. Oczywiście przede wszystkim właściciel psa. Problem jest jednak taki, że nie zawsze można go ustalić. Drugim kandydatem jest więc samorząd, który powinien wyłapywać zdziczałe psy, co jest zadaniem własnym gmin. Problem będzie narastał, bo od 2012 r. nie można już strzelać do wałęsających się psów. Teoretycznie myśliwi i samorządowcy powinni organizować wyłapywanie takich zwierząt, ale tego nie robią, bo to drogie. Łupem dzikich psów pada więc dzika zwierzyna, ale również i zwierzęta gospodarskie. O jakiej skali problemu mówimy? Naukowcy mówią, że dzikich psów może być nawet od 70 do 650 tys. Dla porównania wilków mamy ok. 2,2 tys.
Zapraszamy do lektury dzisiejszej "Gazety Polskiej Codziennie".
Serdecznie polecamy czwartkowe wydanie "Codziennej".
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 16 stycznia 2019
Więcej na stronie https://t.co/1HYRtW12l0 #GPC #Brexit #TheresaMay pic.twitter.com/A2jqTfz1mM