Myślę, że ten zjazd jest takim moim gestem na uczczenie 100-lecia niepodległości Polski i bardzo się cieszę, że to się powiodło. I jestem dumny, że jestem Polakiem i dobrze się czuję w Polsce, bezpiecznie - opowiada w rozmowie z RMF FM Andrzej Bargiel, który w niedzielę dokonał historycznego wyczynu: zjechał na nartach ze szczytu drugiej najwyższej góry na świecie - K2.
- Na pewno od szczytu do czwórki było dość technicznie, było stromo bardzo i dosyć duże zagrożenie lawinowe. I tego się bałem. Najwięcej stresu przyprawił mi odcinek między obozem czwartym a trzecim, bo po prostu zniknęła widoczność. Nie zjeżdżałem tamtędy nigdy, to jest bardzo wielkie pole śnieżne. Kiedyś widziałem tam lawinę - jak ona schodzi, to schodzi trzy tysiące metrów niżej, zasypując całą dolinę pyłem, dlatego to było takie stresujące. Później ten odcinek Messnera, trawers, który jest pod dwustumetrowym serakiem - to też jest bardzo niebezpieczne miejsce, i tam też schodzą takie lawiny, że aż się słabo robi, jak się na to patrzy. Ale końcówka też trudna, bo się okazało, że na dole jest bardzo ciepło i po prostu był tak mokry śnieg, że zjeżdżałem po kolana w brei, w takim cukrze. Musiałem normalnie zrzucać lawinę, żeby przejechać niektóre odcinki, więc do końca było trudno. I gdy dojechałem pod ścianę, gdzie czekał na mnie Marek Ogień, to po prostu położyłem się na śniegu, bo nie miałem siły. Ale udało się i to jest najważniejsze - mówił Bargiel.
"Cieszę się, że nie muszę już tu wracać" - #AndrzejBargiel zaraz po zjeździe z K2! #K2SkiChallenge @JedrekBargiel pic.twitter.com/iH7DQYCtap
— Red Bull Polska (@redbullpolska) 23 lipca 2018
Myślę, że ten zjazd jest takim moim gestem na uczczenie 100-lecia niepodległości Polski i bardzo się cieszę, że to się powiodło. I jestem dumny, że jestem Polakiem i dobrze się czuję w Polsce, bezpiecznie. Wydaje mi się, że to jest super, że mogłem po prostu wykonać taki gest.