Od dwóch lat partia Ryszarda Petru funkcjonuje bez subwencji z budżetu państwa. Stało się to z winy ugrupowania, które niezgodnie z przepisami przelało pieniądze z rachunku partii bezpośrednio na konto komitetu wyborczego. Ostatecznie, Nowoczesna straciła 75 proc. z ponad 6 mln zł rocznej subwencji, która przysługiwała jej za dobry wynik wyborczy i prosi teraz o jałmużnę.
– Doszliśmy do momentu, w którym władza dokonuje zamachu na niezawisłość polskich sądów, uderzając tym samym w podstawowe prawa każdego z nas. Uderza to również w demokratyczne zasady i wartości, o które przez dekady walczyli polscy opozycjoniści, wspierani przez miliony Polaków. Wśród nich być może jesteście Wy lub Wasi bliscy – pisze z prośbą o datki przewodniczący Nowoczesnej, Ryszard Petru
Nie ma co się doszukiwać analogii ze zbiórkami KOD-u i wydatkowania pieniędzy organizacji przez M. Kijowskiego, natomiast prośba zbierania środków w momencie burd, jakie się toczą w Warszawie skłania ku refleksji na co miałyby być przeznaczone takie środki.
Na myśl przychodzą świece, znicze, przywieszki, opłacenie celebrytów, kompromitujących się na "spontanicznie" instalowanych scenach.
Mamy jednak nadzieję, że takie ewentualne datki w jakimś stopniu pokryją jednak koszta operacyjne służb policyjnych i porządkowych, na które są narażeni wszyscy podatnicy, a te koszta generowane są właśnie przez środowiska opozycyjne.