Nie ma już wątpliwości. Jest zmiana w nauczaniu Kościoła. I to fundamentalna. A sposób jej zakomunikowania pokazuje strategię zmiany doktrynalnej, jaką przyjął Franciszek.
Wczoraj o rewolucji pisałem jeszcze ze znakiem zapytania. Dziś nie ma już wątpliwości, ona jest faktem. Autentyczność listu do biskupów argentyńskich potwierdza „L’Osservatore Romano” i Radio Watykańskie. Oba te watykańskie media ze szczegółami opisują także zawartość wszystkich dokumentów. Argentyńscy biskupi w swoim wyjaśnieniu dla kapłanów podkreślają, że gdy niemożliwe jest uznanie małżeństwa za nieważne, a wstrzemięźliwość seksualna jest niemożliwa, to… i tak można dopuścić do Eucharystii. CZYTAJ WIĘCEJ
- Jeśli rozpozna się, że w konkretnym przypadku istnieją ograniczenia, które zmniejszają odpowiedzialność i winę, szczególnie gdy osoba uważa, iż popadłaby w kolejne uchybienia, ze szkodą dla dzieci z nowego związku, „Amoris laetitia” otwiera możliwość dopuszczenia do sakramentów pojednania i Eucharystii – napisali biskupi. - Należy jednak unikać traktowania tej możliwości jako bezwarunkowego dopuszczenia do sakramentów, tak jakby każda sytuacja je usprawiedliwiała. Tym, co się proponuje jest rozeznawanie, które dokonuje rozróżnienia każdego przypadku z osobna. Na przykład szczególnej uwagi wymaga nowy związek, zawarty po niedawnym rozwodzie lub sytuacja tych, którzy wielokrotnie uchybiali swym zobowiązaniom rodzinnym. A także postawa bliska apologii lub obnoszenia się z własną sytuacją, tak jakby była ona częścią chrześcijańskiego ideału – uzupełnili biskupi.
I takie właśnie podejście papież Franciszek uznał za jedyne możliwe odczytanie „Amoris laetitia”. W ten sposób zakończyła się dyskusja na temat tego, czy papież chciał czy nie chciał zmienić doktryny Kościoła i jego praktyki i czy pozostał w granicach wyznaczonych przez św. Jana Pawła II czy też je przekroczył. Nie ma już wątpliwości, że granice zostały przekroczone, a dotychczasowe nauczanie zmienione. Trudno w takiej sytuacji nie zadać pytania o to, co z nauczaniem o cudzołóstwie czy o tym, że Eucharystia ma znaczyć jedność, którego ponowny związek jest zaprzeczeniem...
Trudno też nie zauważyć, że droga jaką wybrał papież Franciszek jest drogą pełzającej rewolucji doktrynalnej. Najpierw dwa lata bicia piany nad doktryną, później nieostre stanowisko Synodu, jeszcze później nieprecyzyjny i podlegający rozmaitym interpretacjom rozdział 8 „Amoris laetitia”, a wreszcie postawienie kropki nad „i” w liście do biskupów z Buenos Aires. Gdyby to zrobić od razu, to byłaby afera, a tak stopniowo oswajamy się z doktrynalną rewolucją. Nie ma protestów, sprzeciw wyrażają nieliczni, a reszta – o ile chce zachować ortodoksję – albo nabiera wody w usta, albo udaje, że nic się nie stało. Tyle, że teraz jest już jasne. Papież chciał zmienić dotychczasową praktykę i powoli realizuje swój zamysł. Nie da się udawać, że jest inaczej.
Tomasz P. Terlikowski