POKÓJ, KTÓRY DAJE BÓG. Niezwykły wywiad z abp Jędraszewskim!
Gościem Telewizji Republika był abp Marek Jędraszewski. Opowiadał o swojej wizycie w Syrii i tłumaczył z jakimi problemami borykają się na codzień tamtejsi chrześcijanie. Rozmowę poprowadzili red. Dorota Kania oraz red. Ryszard Gromadzki.
Abp Marek Jędraszewski w pierwszych dniach grudnia odwiedził m.in. Damaszek, Homs i Malulę – zniszczoną przez wojnę miejscowość, zamieszkałą przez chrześcijan posługujących się językiem aramejskim, bliskim do tego, którym posługiwał się Jezus Chrystus.
Czy jest nadzieja dla chrześcijan syryjskich?
Oni tą nadzieją żyją i to jest najbardziej poruszające. Nie stracili nadziei, że można odbudować swoje życie. Nie ulga wątpliwości, że tam sytuacja jest niezwykle trudna. To oczywiście zależy też od miejsca w Syrii. Nie cała Syria była przecież terenem Państwa Islamskiego – największe cierpienia chrześcijan dotknęły tam, gdzie było Państwo Islamskie, bo postawiono trzy warunki życia – właściwie dwa, a trzeci to już konkluzja. Mianowicie: przejście na islam, a jeśli nie to płacenie ogromnego podatku, a jeśli nie to obcięcie głowy. Nie dziwmy się, że ogromna liczba ludzi uciekła. Uciekli zwłaszcza ci, którzy byli w jakiś sposób na to mentalnie przygotowani, ówczesna elita czy ci którzy mieli pieniądze. Na miejsu zostali najbardziej bezbronni i biedni, ale oni nie tracą nadziei, tym bardziej, że od pewnego czasu jest względny spokój i można otwierać kościoły, zapraszać dzieci na katechizację i udzielać im konkretnej pomocy również ze strony Kościoła i właśnie to budzi w nich nadzieję.
Czy w miejscu, gdzie ksiądz był było bezpiecznie?
To trudne pytanie, bo powiem szczerze, że nawet nie wiem. Lepiej, że nie wszystko wiedziałem. Nic wprost nas złego nie dotknęło, żadna agresja, ale nie było to wesołe, kiedy chodziliśmy ulicami miasta częściowo całkowicie zniszczonego. Patrzylem na te zburzone dzielnice i miałem wrażenie, że oglądam zdjęcia Warszawy po Powstaniu Warszawskim. To są miejsca, do których jeszcze miesiąć temu nie było można wejść, bo wojsko tego pilnowało. Natomiast teraz można się tam znaleźć, ale nie wolno robić zdjęć – my próbowaliśmy to robić ukrytą kamerą, aby pokazać ogrom tych cierpień i zniszczeń. Oprocz tego, że jest tam realne niebzepizenstwo, to kiedy przejeżdżaliśmy ulicami to co kawałek posterunek wojskowy – to robiło na nas wrażenie. Przypominał mi się czas stanu wojennego w Polsce.
W czasie wizyty w Syrii wspominał ksiądz zamordowanego jezuitę. Tam na miejscu uważają go niemal za świętego. Dlaczego?
To była dzielnica chrześcijańska i tam był ośrodek księży jezuitów. W pewnym momencie przyszło gro islamistów i zażądali, aby księża opuścili to miasto. Jeden z jezuitów - ojciec Frans z pochodzenia Holender mający ponad 80 lat został. Był życzliwy Bogu i ludziom, organizował różne spotkania skierowane również ku wyznawcom islamu. On powiedział wprost, że zostaje ze swoimi. Dla mieszkańców, którzy także zostali i nie mieli już szans ucieczki było ogromną uciechą i umocnieniem. Proszę sobie wyobrazić, że upłynął miesiąc, a jego działalność była już znacząca i w końcu przyszli do niego zamaskowani ludzie i zażądali, aby odszedł. On odmówił i dlatego go zamordowali w podwórku wewnątrz klasztoru. Tam znajduje się jego grób, modliliśmy się przy tym grobie. Niemal dokładnie miesiąc później - po jego śmierci - miasto zostało wolne. Nie ma tam już Państwa Islamskiego. Mieszkańcy są przekonani, że dokonał się cud boży za przyczyną ojca Fransa. Jak mówiono proces beatyfikacyjny się toczy – to prawdziwy męczennik i pasterz, który nie opuszcza swoich owiec.
Jakie przesłanie niesie za sobą radosne orędzie Bożego Narodzenia w świecie pełnym konfliktów, chaosu, kryzysów?
Odwołując się do doświadczenia syryjskiego - nie wiem, dlaczego, ale w czwartek i piątek przed II niedzielą adwentu i w kościołach chrześcijańskich i domach urządzano już szopki przypominające te nasze. Nie wiem czy to wynika z tego, że tak jest u nich w zwyczaju czy może z tego, że chcą głosić ewangelię również przedstawicielom innych religii, a może szukają pociechy dla siebie w tym trudnym, niełatwym czasie. W każdym razie byliśmy właśnie w piątek przed II niedzielą adwentu przy bramie w Damaszku, z której to według tradycji został spuszczony w koszu św. Paweł ratując się przed niechybną śmiercią. Tuż obok jest sierociniec – tam był z resztą nasz papież Jan Paweł II w roku 2001 – siostra Iwanka, która prowadzi ten sierociniec robiła wtedy żłobek. Spytała czy ładny – odpowiedziałem, że bardzo mi się podoba – chociaż jestem zdziwiony, że choinka jest z plastiku. Wytłumaczyła, że tak to już jest i powiedziała „proszę księdza u nas w sierocińcu każdego dnia jest Boże Narodzenie, tego dnia przyjmujemy dzieci i otaczamy je miłością”. To jest właśnie to przesłanie! Mimo tych trudnych warunków, wojen jest u nich Boże Narodzenie.
Jezus przychodzi każdego dnia?
Tu nawiązałbym do słów św. Pawła, który powiedział „jak Chrystus was przygarnął tak wy siebie nawzajem przygarniajcie”. Jeśli my przygarniamy innych, zwłaszcza tych biednych, to przygarniamy Chrystusa, który do nas przychodzi.
W Polsce chrześcijańskiej, z której wywodzi się JPII i wielcy księża źle się dzieje. Wielu parlamentarzystów odmówiło wypowiedzenia formuły „tak mi dopomóż Bóg”. Jak ksiądz arcybiskup skomentuje to co się obecnie dzieje?
Nie przejaskrawiałbym tego, bo to nie pierwszy raz. Przy poprzedniej kadencji też była grupa posłów, którzy tego nie wypowiadali. Nie wymagajmy również, aby wszyscy wypowiadali te słowa wbrew sobie.
A co z protestowaniem przeciwko uroczystości związanej z Bożym Narodzeniem? To nowość, wcześniej był jakiś konsensus w parlamencie w tej sprawie…
To już jest coś co niewątpliwie musi budzić naszą głęboką refleksję. Jeśli nawet wcześniej był opłatek w parlamencie i nie wszyscy posłowie przyznawali się do Kościoła, to jednak uznawali w tym geście łamania się opłatkiem do czegoś co łączy. To jest łamanie się chlebem, to bardzo głęboki przejaw życzliwości, dobroci, gotowości do pojednania, to jest coś co przekracza granice religii, ale jest wpisane w kod kulturowy naszej ojczyzny i natury człowieka. Jeżeli zaczyna się to kwestionować to można żywić bardzo smutne refleksje, jak niektórzy odeszli daleko od naszego kodu kulturowego.
Wielu polityków poprzednich kadencji z prawej strony mówiło o tym, że nie będzie właściwego odrodzenia jeżeli nie będzie odnowy moralnej. Wspominał ksiądz przed chwilą o przyjmowaniu dzieci. To jest właśnie pewien atak na dzieci, aby nie można było zmienić w przyszłości tych narzuconych złych obyczajów i praw.
Nie można sobie wyobrazić większej krzywdy wyrządzonej dzieciom niż to co się im teraz proponuje. Co więcej narzuca im się pewne rzeczy i deprawuje od wieku przedszkolnego wbrew wiedzy i zgody rodziców. Pozbawia się czystości ich serc, niewinności, tego co odczytujemy jako najbardziej głębokie przesłanie Pana Jezusa. Okazuje się, że są ludzie i siły zainteresowane tym, by nie było dzieci z ich niewinnością. Komuś zależy na tym, aby one były zdeprawowane. Więc jak pytam do kogo będziemy mieli się odwoływać w tej naszej ciągłej konieczności do nawracania się? To krzywda wyrządzona całemu społeczeństwu teraz i na przyszłość.
Czy "ekologizm", trend, który jest tak mocno promowany stoi w sprzeczności z nauką Kościoła Katolickiego?
Skwituję to krótko: powrót do Engelsa i do jego twierdzeń, że małżeństwo to kolejny przejaw ucisku, a w imię równości trzeba zerwać z całą tradycją chrześcijańśką, bez której my – Europejczycy nie zrozumiemy się, bo jesteśmy w niej wychowywani od tysiącleci. To się kwestionuje przez różne nowe ruchy, a także próbuje się narzucać jako obowiązującą doktrynę. To zjawisko bardzo niebezpieczne, bo to nie jest tylko postacią nastolatki (red. Greta Thunberg), to coś co się na narzuca, a ta aktywistka staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych, społecznych. To jest sprzeczne z tym wszystkim co jest zapisane w Biblii począwszy od Księgi Rodzajów, gdzie jest wyraźnie mowa o cudzie stworzenia świata przez Boga. Bóg się tym światem zachwyca, człowiek jest postawiony jako ukoronowanie całego dzieła stworzenia. W Piśmie Świętym jest wyraźnie napisane „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Adam jest kimś kto nazywa zwierzęta, a więc nad nimi panuje i nie znajduje wśród nich kogoś kto byłby partnerem dla jego życia, dlatego otrzymuje małżonkę. To jest wizja człowieka i świata, którą głosi chrześcijaństwo i która jest także wizją głęboko zakorzenioną w judaizmie. Naraz wszystko się kwestionuje czyli faktycznie kwestionuje się naszą kulturę, odwraca się cały porządek świata zaczynając od tego, że kwestionuje się istnienie Pana Boga - stwórcy, kwestionuje się także rolę i godność każdego człowieka.