Pani Kinga zmarła 8 lipca w szpitalu w Bydgoszczy, gdzie była leczona na raka jajnika. O tym, że jest poważnie chora dowiedziała się dwa tygodnie temu, gdy z silnym bólem trafiła do szpitala. Wcześniej kobietę bardzo bolała noga, ale na teleporadach słyszała, że to rwa kulszowa. Torunianka osierociła sześciu synów. Jej najmłodsze dziecko ma 1,5 roku.
Kobieta miała problemy ze zdrowiem już od kilku miesięcy. Na początku myślała, że jej dolegliwości były związane z fizyczną pracą, którą wykonywała na co dzień, ponieważ sprzątała apartamenty. Od lekarzy na teleporadach słyszała, że to najprawdopodobniej rwa kulszowa i musi boleć. I bolało coraz mocniej.
Okazało się, że to rak jajnika
Kilka tygodni wcześniej zdiagnozowano u niej raka jajnika w zaawansowanym stadium. 38-latka miała się poddać chemioterapii. Torunianka zmarła 8 lipca. Od kilku dni w sieci trwa zbiórka pieniędzy dla synów kobiety.
- Wszyscy wiemy, jaki był problem z dostępem do lekarza w pandemii. Był tylko koronawirus. Być może gdyby Kinga wcześniej trafiła do specjalisty, to nie byłoby tej tragedii. Może by żyła. Miała dla kogo - powiedziała jej rozżalona przyjaciółka.
Kinga zostawiła troje uroczych chłopaków w wieku do lat sześciu oraz trójkę dorosłych. Pomóżmy jej rodzinie i przede wszystkim Piotrowi (partner zmarłej kobiety).