On to naprawdę robi bez asekuracji! I do tego sam!
Na tatrzańskich forach wspinaczkowych nazywają go „Królem Tatr”. I faktycznie: posiada zaszczytne miano jednego z bardziej zdolnych wspinaczy na Podhalu. Filmy z jego solowych przejść notują rekordy oglądalności. Dzięki nim widzowie przez choćby krótką chwilę mają możliwość poczuć się, jak prawdziwi taternicy. Wspinający się po groźnych, często zaśnieżonych turniach. Tym razem o tajemnicy swojego sukcesu opowiedział Stefanowi Czernieckiego w jego programie „Za siódmą górą”
Już na samym początku programu Czerniecki zdradził, skąd pomysł na zaproszenie gościa z dalekiej Rabki-Zdrój. Tak się składa, że kilka tygodni temu gościł u niego w studio inny wspinacz: Michał Kołakowski. Tamten odcinek również odbił się dość szerokim echem w światku taterniczym. Było nieco tematów tabu – m.in. o wypadkach na ścianach, o śmierci w górach. Po nagraniu Kołakowski zapowiedział ponoć Czernieckiemu: „Jeśli chcesz gościć w tym studio prawdziwego wspinacza od spraw trudnych, dam ci kontakt do Arka”. I rzeczywiście. Udało się zadzwonić.
Okazało się, że Ceremuga raczej stroni od mediów. Nie często gości w stacjach telewizyjnych. W przypadku programu Czernieckiego udało się jednak namówić słynnego taternika na przyjazd do Warszawy na nagranie. Choć pod jednym warunkiem.
Zastrzegł go sam gość: „Panie Stefanie, w porządku, przyjadę. Ale pod jednym warunkiem. Mamy rozmawiać nie o mnie, ale o górach. Chciałbym, aby pańscy widzowie zobaczyli w tej odsłonie programu Tatry, których nie znają, którzy jeszcze nie widzieli”.
I tak też się stało. Raczej nikt, kto obejrzy ten odcinek, nie pozostanie obojętny wobec piękna, jakie w nim zobaczy. Czerniecki rozmawiał z Ceremugą o jego autorskich solowych przejściach. Choćby przez zimową Orlą Perć, Grań Wideł, czy przez Żabi Koń. Co ciekawe Ceremuga większość z tych tras robi bez asekuracji, pokonując ściany zupełnie sam.
I co najważniejsze: w odcinku zobaczymy filmy z jego przejść. A więc przy okazji – tak jak obiecywał sam gość – zobaczymy Tatry poza zasięgiem większości z nas.
A przy tym okazji ten cudowny wschód słońca obserwowany z zaśnieżonego Gerlachu. To naprawdę warto zobaczyć…