Marcin Kwaśny, odtwórca roli Witolda Pileckiego mówił na antenie TV Republika, jaki wpływ na jego życie miała postać legendarnego rotmistrza. – On zweryfikował moje podejście na temat patriotyzmu i rodziny. (...) Bóg, honor i ojczyzna były wryte w serce rotmistrza – powiedział aktor.
Już we wrześniu odbędzie się premiera filmu "Pilecki". Choć jak zapewniają realizatorzy, film jest już gotowy, to jednak uznali, że wrzesień w którym przypada 75. rocznica deportacji rotmistrza do KL Auschwitz, będzie najlepszą okazją do jego prezentacji. Film to 100-minutowy fabularyzowany dokument. W postać Witolda Pileckiego wcielił się Marcin Kwaśny, który był gościem poranka Telewizji Republika.
Aktor mówił o wielu czynnikach, jakie zdeterminowały jego decyzję o wcieleniu się w postać legendarnego ochotnika do Auschwitz.
– Spodobał mi się scenariusz, który ukazał Witolda Pileckiego jako bohatera, ale też człowieka. Pokazano go bez zbędnego patosu, jako człowieka, który ma dylematy – mówił Kwaśny. – Miałem o nim wyobrażenie jako o bohaterze jednego czynu – choć przyznam, że nie uczono mnie o nim w szkole, co uważam za skandaliczne – dodał.
Aktor opowiadał, że jego wyobrażenie o Pileckim znacznie się zmieniło, kiedy zaczął czytać o nim i spotykać się z jego synem. – Ukazał mi się obraz człowieka wszechstronnego. Rotmistrz Pilecki był społecznikiem, za co nawet odznaczono go medalem, był malarzem, poetą, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej i Powstaniu Warszawskim, działał po wojnie w konspiracji na rzecz generała Andersa (...). To postać naprawdę nietuzinkowa – mówił.
Kwaśny podkreślił, że bardzo ubolewa nad faktem, że postać rotmistrza nie została przywołana podczas tegorocznych obchodów wyzwolenia obozu Auschwitz. – A już za naprawdę za skandaliczne uważam niezaproszenie jego rodziny – dodał.
Odtwórca roli Pileckiego przyznał, że postać w którą przyszło mu się wcielić dała mu dużo do myślenia. – Jego postać zweryfikowała moje podejście na temat patriotyzmu i rodziny – tłumaczył. Jak dodał, nie chce mówić, że dzięki tej roli się nawrócił, bo nawrócił się wcześniej. – Gdybym się jednak nie nawrócił nie zagrałbym tej roli tak dobrze, jak udało mi się to zrobić, jak udało mi się wczuć w tą postać. Bo wiara w Boga była fundamentalna w postawie Pileckiego. Bóg, honor i ojczyzna były wryte w serce rotmistrza – mówił.
Aktor był wyraźnie oburzony faktem, w jaki wolnej Polsce upamiętnia się żołnierzy wyklętych. – Ci ludzie byli skazani przez 50 lat na pomówienia, zrobiono z nich bandytów. Trzeba teraz odkłamać ten wizerunek. Mamy 25 lat wolności, a do tej pory nie było premiery żadnego filmu o nich. To jest wymowne – ocenił.