Wściekłość lewicy i liberałow na prezydenturę Donalda Trumpa nie musi wcale dziwić. Jest to bowiem pierwszy od dawna prezydent, który jasno deklaruje, że odwróci kierunek lewicowych zmian. A jego obietnice, jeśli je zrealizuje, budzą poważne nadzieje. Przypominamy najważniejsze z nich - pisze Tomasz Terlikowski.
Po pierwsze, Donald Trump, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, obiecał, że mianowani przez niego sędziowie Sądu Najwyższego będą, bez cienia wątpliwości, pro life. Jeśli rzeczywiście on to zrobi, to w ciągu kilku najbliższych lat może pojawić się większość konieczna do tego, by odrzucić skandaliczny wyrok Roe kontra Wade, który uznał, że aborcja jest prawem kobiety i stany nie mogą jej zakazywać.
Po drugie, Trump, i to w kilku wypowiedziach, zdecydowanie opowiedział się za odebraniem najbardziej zabójczej organizacji w USA, dofinansowania z budżetu federalnego. Planned Parenthood, podkreślał obecny prezydent, nie powinna być finansowana z pieniędzy podatników. A powodem jest choćby handlowanie przez nią zwłokami i narządami abortowanych w klinikach, dzieci.
Po trzecie, obecny prezydent USA, obiecał chrześcijanom, że będzie „bronił tradycyjnego małżeństwa”. I choć wypowiedzi w tej sprawie są niejasne, to w kilku wywiadach Trump podkreślał, że zamierza powołać sędziów, którzy także w tej sprawie, przywrócą prawa legislaturom stanowym, a co za tym idzie, nie będą wymuszać akceptacji tzw. małżeństw homoseksualnych przez wszystkie stany. To ważna deklaracja nie tylko dla wierzących katolików, ale także dla ogromnej części chrześcijan ewangelikalnych.
Po czwarte, Trump zapowiada, że będzie bronił wolności religijnej w starciu z ogromnym homo-lobby. O co chodzi? Otóż w USA fotograf, który odmówi robienia zdjęć na homo-ślubie, cukiernik, który nie będzie chciał wykonać tortu z motywami gejowskimi, wykładowca, których powie prawdę o skutkach homoseksualizmu, dziennikarz, który mówi prawdę o homo-lobby może zostać natychmiast nie tylko zatrzymany przez policję, ale również skazany. I z tym chce zerwać Donald Trump. - Pozwólcie mi powiedzieć, że za mojej administracji nasze chrześcijańskie dziedzictwo będzie pielęgnowane, chronione, jak nigdy dotąd. Uwierzcie mi. Wierzę w to, i wy też w to uwierzcie. I chodzi mi także o wolność religijną. Pamiętam o tym, naprawdę pamiętam - mówił Trump 9 września 2016 roku.
I wreszcie, po piąte, Trump obiecał odrzucenie i przerobienie ObamaCare. To zgodnie z tymi rozporządzeniami katolickie zakony czy instytucje muszą płacić na aborcję i antykoncepcję dla swoich pracowników. Te zapisy budzą ogromny sprzeciw nie tylko katolików, ale także wielu protestantów, którzy podkreślają, że niszczą one wolność religijną, która jest fundamentem tożsamości Ameryki.
Już tylko te zapowiedzi pokazują, dlaczego wśród lewactwa ta prezydentura, budzi tak wielki sprzeciw.