Jerzy Owsiak, jak zwykle, gdy zbliża się jakieś ważne dla niego wydarzenie, postanowił najechać na mnie. A wszystko w kontekście wpisu o tym, że Caritas nie powinna odcinać się od akcji Caritas Polowej. Ten krótki tekst, tak rozwścieczył Owsiaka, że postanowił on zaatakować mnie, nie po raz pierwszy, osobiście - pisze na swoim portalu malydziennik.pl, Tomasz Terlikowski!
I jak zwykle dowiedziałem się, że każda, nawet drobna krytyka Jerzego Owsiaka, to jakaś niebywała agresja. „Słowa, które ukazały się w Internecie tuż po pojawieniu się komunikatu na stronach Caritasu, przerażają swoją agresywnością! Trudno szukać tam przyjaźni do bliźniego, a przecież to podstawowy element naszego człowieczeństwa, dzięki któremu możemy kochać i wybaczać. Zwłaszcza w tym miejscu, w tym kontekście, takie słowa, taka złość i taka agresja, nie powinna pojawić się nigdy" - oznajmił Owsiak. A ja odsyłam do swojego tekstu tych, co chcą rzeczywiście wiedzieć, co wówczas napisałem.
A dalej są już tylko osobiste wycieczki. „Panie Terlikowski, tej miłości powinien mieć w sobie nieskończone pokłady! To Pan jest tubą chrześcijańskiej etyki i dekalogu, gdzie słowo „miłość” jest słowem priorytetowym. To Pan powinien po tę miłość sięgać i rozdawać jej dookoła całe mnóstwo. Coś u Pana z tym nie styka. Te słowa kieruję do Pana już po raz drugi - niech się Pan wstydzi! A ja jestem gotów Pana przytulić, żeby tylko Pan wyluzował” - napisał Owsiak. A ja odpowiadam, że nie bardzo wiem czego mam się wstydzić. Krytyczne odniesienie do jednej z wielu akcji charytatywnej, i to takiej, której liderzy promują czarne marsze czy eutanazję, nie jest niczym wstydliwym. Nie jest też brakiem miłości uznanie, że nie będzie się wspierać akcji, która - przy okazji szlachetnych celów - promuje też rzeczy stanowczo nie do zaakceptowania przez katolika.
Jeśli chodzi o stykanie, to mam wrażenie, że to u Jurka Owsiaka, co nieco nie styka. Z jednej bowiem strony rzeczywiście sprzęt, który zapewnia WOŚP ratuje życie, a także umożliwia pomoc nawet dzieciom nienarodzonym. Z drugiej jednak strony te szlachetne działania służą do usprawiedliwienia uczestnictwa całej niemal ekipy WOŚP w czarnych marszach. Nie wierzycie? To przeczytajcie wpisy Owsiaka na ten temat. „Nasza załoga będzie brała udział w poniedziałkowym czarnym proteście i proszę nawet przez chwilę nie próbować obrzucać nas inwektywami, gdyż właśnie my, powtórzę mocno jeszcze raz - Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, dla dzieci zrobiliśmy i robimy ogromną pracę. To również dzięki Fundacji tysiące mam w czasie ciąży leczone są pompami insulinowymi i mają możliwość przeprowadzenia fachowych badań” - pisał Owsiak. I trudno nie dostrzec, że właśnie to, że pomaga dzieciom (a pomaga) miało być, wedle niego, usprawiedliwieniem tego, że uznaje, że są takie dzieci, które zamiast leczyć można zabić. Nie są to jedyne słowa na ten temat;. Dzień później można było przeczytać: „W poniedziałek prawie wszystkie nasze panie będą brały udział w czarnym proteście”, a już po proteście aborcjonistów Jerzy Owsiak znowu we wpisie skierowanym do mnie osobiście, podkreślał, że… „Tt był najpiękniejszy obywatelski poniedziałek w nowej rzeczywistości. Chylę czoła przed każdą osobą, która brała w tym udział”.
Nie przekonują mnie przy tym zapewnienia, że udział w czarnym marszu nie jest wsparciem udzielonym aborcji. Niestety JEST. Uczestnicy tego marszu doprowadzili do sytuacji, w której nadal można zabijać nienarodzonych tylko dlatego, że są niepełnosprawni, upośledzeni czy chorzy. I to jest właśnie ów brak stykania, który wyrzucam WOŚP i Jerzemu Owsiakowi. Z jednej strony pomoc dzieciom chorym, z drugiej uznanie, że choroba może stanowić usprawiedliwienie do zabicia. A do tego wszystkiego usprawiedliwienia zgody na zabijanie chorych, tym co się robi dla innych chorych. Sorry, ale tu jest brak stykania i logiki. I to jest prawdziwy brak miłości. Brak miłości, który prowadzi do protestów za tym, by część chorych można było ZABIĆ. Nie zamierzam się wstydzić tego, że bronię dzieci. I cienki moralny szantaż mnie do tego nie skłoni.