Przejdź do treści
11:27 Szymon Hołownia: w listopadzie Polska 2050 otrzyma stanowisko wicepremiera i wicemarszałka Sejmu
11:08 Łódzkie: 8 osób aresztowanych za handel narkotykami, m.in. w sklepach popularnej sieci
10:43 Filipiny: Co najmniej dwie osoby zaginęły, a 50 tys. ewakuowano w związku z ulewami
10:01 Francja: MSZ zapowiedziało przygotowanie nowych sankcji UE wobec Rosji, by skłonić ją do rozejmu
08:51 Kujawsko-pomorskie: Przywrócono ruch na A1 w Nowych Marzach w kierunku Gdańska
08:00 Gdańsk: Akt oskarżenia przeciwko trzem gangsterom za nielegalną produkcję papierosów
06:52 USA: Administracja Trumpa zapowiedziała „zalanie” Nowego Jorku funkcjonariuszami ICE
06:35 Polska: We wtorek po południu Karol Nawrocki spotka się z klubem PiS
Wydarzenie Klub Gazety Polskiej w Olsztynie zaprasza na spotkanie z posłem Andrzejem Śliwką na spotkanie w dniu 28 lipca w Izbie Rzemiosła przy ulicy Prostej 38 w Olsztynie o godz. 17:00
Wydarzenie Klub „GP” Wejherowo zaprasza na spotkanie autorskie z Adamem Borowskim pt."Losy PEOWIACZEK inspiracją do obrony suwerenności Polski”, 22 lipca (wtorek), godz. 18:00, sala JPII przy Kolegiacie PW. Św Trójcy ul Kościuszki, przy Placu Wejhera, Wejherowo
Wydarzenie USA: Kluby Gazety Polskiej Nowym Jorku zapraszają 23 lipca o godz. 19.00 Polonię na spotkanie autorskie z europosłem Danielem Obajtkiem, które odbędzie się w Cracovia Manor, Wallington, NJ07057
Wydarzenie Klub Gazety Polskiej Aleksandrów Łódzki zaprasza na wspólne śpiewanie piosenek powstańczych w dniu 3.08. po mszy świętej o godzinie 12:00 w kościele pw. Świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała w Aleksandrowie Łódzkim
Wydarzenie 27 lipca (niedziela) o godz. 16:00 odbędzie się marsz przeciwko imigrantom. Miejsce: Most George'a Grosza w Słupsku
Portal tvrepublika.pl informacje z kraju i świata 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Nie zasypiamy nigdy. Bądź z nami!

OPINIE. Kto liczy się z Tuskiem w Unii Europejskiej? Nikt!

Źródło: Fot. Screenshot - X (Manfred Weber)

Trawestując znane, acz obecnie zupełnie niepoprawne politycznie powiedzenie: "Tusk zrobił swoje i..." - i może jeszcze nie musi (może) odejść, ale zakres jego wpływu na to, co dzieje się w strukturach Unii Europejskiej został już w ostatnich dniach całkowicie dookreślony. Polityk, który przed objęciem władzy prężył muskuły, zapowiadając, że pod jego rządami "Polska powróci do współdecydowania o losach kontynentu" i "stanie się jednym z najważniejszych graczy w polityce UE", kończy (tak, kończy), jako premier kraju z którym nie liczą się już nie tylko jego niemieccy przyjaciele, ale nawet prowincjonalny stójkowy z nadgranicznego posterunku policji w Brandenburgii.

Wszyscy pamiętamy, jak PO i Tusk naśmiewali się z rządu Zjednoczonej Prawicy, że "nie potrafi załatwić pieniędzy z KPO" (które Tusk miał "załatwić błyskawicznie - na pstryknięcie palca"). I przyznajmy, ekipa Morawieckiego tych pieniędzy "nie załatwiła". Pozostawmy na boku kwestię, że załatwić nie mogła, bo bezprawne wstrzymanie wypłaty należnych Polsce środków było zagraniem politycznym, a faktycznie wojną wypowiedzianą przez unijny establishment rządzącemu naszym krajem obozowi patriotycznemu. Celem tej wojny, w której politycy niemieccy nie wahali się używać - powiedzmy to wprost - języka ze słownika nazistowskiej propagandy, by przypomnieć tylko frazy o "zagłodzeniu" Polski i potrzebie "budowy zapory ogniowej przed PiS", było obalenie polskiego rządu i objęcie premierostwa przez Tuska. Mówiła o tym otwarcie Ursula von der Leyen i specjalista od "zapory ogniowej" Manfred Weber, następca Donalda Tuska na stanowisku szefa Europejskiej Partii Ludowej.

Gdy Tusk spełnił wreszcie marzenia von der Leyen, Webera i innych "niemieckich przyjaciół", meldując im z rozpromienioną miną gefrajtra "wykonanie zadania", przyszedł czas na realizację postawionych przed nim najwyraźniej zadań. Sprowadzały się one (i sprowadzają), jak pokazał czas do: wygaszenia polskiej gospodarki - w tym zwłaszcza inwestycji mogących zagrozić pozycji Niemiec; faktycznej rezygnacji z reparacji (odszkodowań - nazwa nie jest tu istotna, wszyscy przecież wiedzą o co chodzi) za zniszczenia i zbrodnie wojenne, a także ukradziony majątek; takiej przebudowy struktury społeczno-politycznej państwa, aby, docelowo, ograniczyć praktycznie do zera możliwość powrotu do władzy środowisk patriotycznych.

To ostatnie zadanie Tusk realizuje dotąd i praktycznie według wskazań niemieckiego dziennikarza Klausa Bachmanna, który jeszcze przed wyborami "radził" jego obozowi, by po objęciu władzy pozbył się "metodami państwa policyjnego" (Bachmann napisał to wprost) opozycji politycznej, prezydenta i niepokornych wobec "obozu demokracji" środowisk sędziowskich.

To wszystko (a nawet jeszcze więcej, bo nie wspomnieliśmy o niszczeniu polskiej oświaty, kultury, cenzurowaniu historii, glajchszaltowaniu placówek naukowych - zwłaszcza, choć nie tylko, humanistycznych, ograniczeniu, bądź wręcz likwidacji szeregu instytucji społeczeństwa obywatelskiego niewygodnych dla "uśmiechniętej Polski") poprzedzone zostało czyszczeniem przedpola - bezprawnym, ale niezbędnym z punktu widzenia koalicji 13 grudnia, przejęciem mediów publicznych.

Wydawać by się mogło, że te wszystkie "dokonania" spotkają się ze strony protektorów obecnej władzy z czymś więcej niż tylko poklepywaniem "drogiego Donalda" po ramieniu. Że zostanie doceniony wkład "naszego premiera" np. za faktyczny jego współudział w wypychaniu z naszego kontynentu Stanów Zjednoczonych (a to jest jeden z głównych celów polityki niemieckiej, która, jeśli nie liczyć krótkiego okresu po II wojnie światowej, a także poprzedzających ją lat 1941-1945, zawsze dążyła do powrotu do epoki Bismarckowskiej - sojuszu niemiecko-rosyjskiego, "zgodnie" dzielącego wpływy obu mocarstw na obszarze Europy środkowej).

Tak się jednak nie stało. Niemcy, uznając cały czas użyteczność Tuska (sporo ma przecież jeszcze do zrobienia) postanowili go publicznie upokorzyć, bo trudno za coś innego uznać ciąg zdarzeń z ostatnich dni, zapoczątkowany skandalicznym wtargnięciem do Polski niemieckiej policji, która "obdarowała" nas rodziną nielegalnych migrantów. Niemcy, gdy zdarzenie to wyszło na jaw - dzięki rzeczywiście niezależnym mediom - początkowo milczeli, potem kulawo się tłumaczyli, że "nie mogli się, mimo starań, skontaktować z polską stroną", by na koniec zdawkowo, nawet nie przeprosić, ale zauważyć, że taki "incydent" nie będzie miał w przyszłości miejsca.

Kuriozalne "tłumaczenia" i oburzenie polskiej opinii publicznej zmusiły Tuska do działania. Tradycyjnie, jak zawsze w trudnej dla siebie sytuacji, gdy już nie może uciec np. w Dolomity, ogłosił on, że sprawa "jest poważna" i będzie rozmawiał o niej w poniedziałek z kanclerzem Scholzem. Funkcjonariusze sprzyjających Tuskowi mediów zaczęli równolegle snuć narrację o "wściekłym" - tym razem na Scholza - "Donaldzie".

Z buńczucznych zapowiedzi nic nie wyszło - "góra urodziła mysz". Jak bowiem ujawniła dziś, zajmująca się od początku skandaliczną sprawą "podróży niemieckiej policji" do Polski, dziennikarka Aleksandra Fedorska, do rozmowy, przynajmniej na ten temat, Tuska z Scholzem nie doszło.

"Scholz @Bundeskanzler nie rozmawiał wczoraj z @donaldtusk o niemieckim radiowozie w Polsce i nawet tego nie planuje zrobić. Sprawdzilam dzwoniąc do serwisu prasowego rządu federalnego", napisała na swoim profilu społecznościowym Aleksandra Fedorska.

Sprawę szerzej omówił portal tysol.pl, w którym czytamy: "Redaktor Aleksandra Fedorska skontaktowała się z Biurem Prasowym i Informacyjnym Rządu Federalnego, aby dowiedzieć się, czy zgodnie z zapowiedzią doszło do rozmowy pomiędzy Donaldem Tuskiem a Olafem Scholzem. Okazuje, że według ich informacji do rozmowy nie tylko nie doszło, ale także nie jest ona planowana" i dalej: "Po zadaniu pytania o spotkanie Tuska i Scholza przedstawicielka biura przekazała, że nie posiada takiej informacji i musi dopytać o szczegóły. Po chwili oczekiwania wróciła i przekazała, że taka rozmowa nie miała miejsca. "Według mojej wiedzy rozmowy nie było" - powiedziała. Aleksandra Fedorska dopytała, czy taka rozmowa jest planowana. "Nie jest planowana" - odparła przedstawicielka biura".

Na reakcję "wkurzonego" już rzeczywiście Tuska nie trzeba było tym razem długo czekać. Broniący się lider koalicji 13 grudnia, zaczął "tradycyjnie" - od ataku na PiS i na byłą premier Beatę Szydło, której zarzucił, że "występuje w roli putinowskiego trolla i powtarza rozmaite kłamstwa". W dalszym ciągu wypowiedzi, Tusk zapewnił, iż "rozmawiał z kanclerzem Scholzem", który też "zobowiązał się do szybkiego wyjaśnienia tej sprawy".

Tym razem Niemcy byli z Tuskiem solidarni, choć, jak się zaraz przekonamy, dość specyficznie. Jak podała wp.pl, Sebastian Feldmeier, szef Biura Prasowego i Informacyjnego Rządu Federalnego potwierdził wersję Tuska o odbytej z Scholzem rozmowie tłumacząc wcześniejszą informację swojego Biura o tym, że się ona nie odbyła, "nieporozumieniem wynikającym z braku kompetencji urzędniczki". Feldmeier powiedział dosłownie: "Cytowana informacja wynika z nieporozumienia podczas rozmowy telefonicznej z sekretariatem biura prasowego BPA. Nie był to oficjalny przedstawiciel Biura Prasy i Informacji". "Na marginesie nieformalnego szczytu 17 czerwca w Brukseli kanclerz Scholz i premier Tusk wymienili poglądy na temat incydentu na granicy polsko-niemieckiej" - dodał Feldmeier.

Kto chce w te tłumaczenia wierzyć - niech wierzy. A kto ma wątpliwości - niech przypomni sobie XIX-wieczną, ale wciąż aktualną maksymę księcia Aleksandra Gorczakowa, długoletniego ministra spraw zagranicznych Imperium Rosyjskiego za panowania Aleksandra II i Aleksandra III. Ten szef carskiej dyplomacji zwykł był mawiać: "Wierzę tylko w zdementowane informacje".

Coś jest w tej starej prawdzie, jeśli weźmie się pod uwagę, że nie ma żadnego, nawet najmniejszego śladu, o rozmowie Tuska z Scholzem w Brukseli. Dlaczego? Gdyż "spotkanie na marginesie nieoficjalnego unijnego szczytu nie zostało zrelacjonowane w oficjalnym komunikacie". O tym że się odbyło zapewniły natomiast poniewczasie, poza wspomnianym wyżej Feldmeierem i samym Tuskiem, "osoby z otoczenia premiera". Trudno nie wierzyć tak wiarygodnym osobom.

Powróćmy do powagi. O tym, jaką pozycję ma Tusk, już nawet nie Unii Europejskiej (której przecież niedawno był jeszcze "cesarzem"), ale we własnym ugrupowaniu - Europejskiej Partii Ludowej (też był tu szefem) pokazało upokorzenie, jakiego "nasz premier" doznał od dawnego partyjnego podwładnego, a obecnego szefa EPL, Manfreda Wernera. Ten niemiecki polityk postanowił zabawić się w "kierownika personalnego" Koalicji Obywatelskiej Tuska, "nie biorąc pod uwagę" (tak przynajmniej podało RMF FM) zgłoszonej przez KO na wiceprzewodniczącego frakcji EPL w Parlamencie Europejskim kandydatury Andrzeja Halickiego. Weber widzieć ma na tym stanowisku Ewę Kopacz. "Kobieca kandydatura ma spełniać bowiem wymagania parytetowe. Była premier jest zaskoczona tymi okolicznościami. Poinformowała o tym Webera w liście. Zaznaczyła, że nie zamierza kandydować na to stanowisko i poprosiła o uwzględnienie rozwiązania proponowanego przez polską delegację", podaje RMF FM.

"Jestem jedynym polskim kandydatem na liście do prezydium Grupy Europejskiej Partii Ludowej" – zapewnił RMF FM eurodeputowany Andrzej Halicki. O tym, jaki będzie finał tego obnażającego rzeczywiste "wpływy" w EPL jej niedawnego szefa przekonamy się w środę, gdy odbędą się wybory władz EPL.

Niezależnie jednak od ich wyniku, sprawa jest bardzo kompromitująca dla Tuska. "Nasz premier" nie tylko nie ma niczego do powiedzenia w kreowanej przez tandem niemiecko-francuski polityce UE (może, co najwyżej się pod nią podpisać, albo po prostu przyjąć bez sprzeciwu do wiadomości - jak to pokazał pakt migracyjny, czy "Zielony Ład"), ale "meblują" mu nawet własną partię.

Prawo i Sprawiedliwość było i jest znienawidzone przez unijny establishment, ale do tego, co mówili (i mówią) europosłowie tego ugrupowania w Strasburgu i Brukseli odnoszą się wszyscy poważnie. Z uległym w każdej dziedzinie wobec UE, a faktycznie wobec Niemiec, Tuskiem nikt się nie liczy. Bo i po co!

Ot, pozwoli mu się zgłosić kandydaturę Ursuli von der Leyen na drugą kadencję szefowej Komisji Europejskiej.

Twitter, Tysol.pl, Portal TV Republika, wch, RMF FM

Polecamy Sejm

Wiadomości

Aresztowania za handel narkotykami, m.in. w sklepach popularnej sieci

HIT DNIA

Awantura w Sejmie! Marszałek Wielichowska pokrzykuje na posła Jakubiaka! [WIDEO]

M. Horała: Karol Nawrocki zapowiada aktywną prezydenturę!

Dwie osoby zaginęły, a 50 tys. ewakuowano w związku z ulewami

Ulicami Warszawy przejdzie dziś "Marsz Pamięci". Dyrektor WBH zabrał głos

Zbigniew Solorz odwołany! Zmiany kadrowe w Polsacie

Deynn i Majewski zabrali 3-miesięcznego synka na wakacje prywatnym odrzutowcem! Internauci grzmią o arbuzie!

Od wtorku do piątku. Tyle potrwa 39. posiedzenie Sejmu [LIVE]

Naukowcy z UJ opracowali nową terapię dla pacjentów chorobą zwyrodnieniową stawów

HIT! Sondaż dla Onetu pokazuje rozczarowanie Polaków rządem Tuska

Karolina Gilon WYRZUCONA po macierzyńskim?! Polsat odpowiada: "Nie ma to nic wspólnego z macierzyństwem"

SPRAWDŹ TO!

Karol Nawrocki spotka się z klubem PiS. Ustalono, w jakim celu

Edyta Górniak ujawnia prawdę o swoim stanie zdrowia

Czarnek o rządzie Tuska: takiej służalczości wobec Niemiec nie było nigdy

Aktualne notowania ropy naftowej na giełdzie w Nowym Jorku. Tak wygląda sytuacja

Najnowsze

Aresztowania za handel narkotykami, m.in. w sklepach popularnej sieci

Ulicami Warszawy przejdzie dziś "Marsz Pamięci". Dyrektor WBH zabrał głos

Zbigniew Solorz odwołany! Zmiany kadrowe w Polsacie

Deynn i Majewski zabrali 3-miesięcznego synka na wakacje prywatnym odrzutowcem! Internauci grzmią o arbuzie!

Od wtorku do piątku. Tyle potrwa 39. posiedzenie Sejmu [LIVE]

Wielichowska krzyczała na posła Marka Jakubiaka

HIT DNIA

Awantura w Sejmie! Marszałek Wielichowska pokrzykuje na posła Jakubiaka! [WIDEO]

M. Horała: Karol Nawrocki zapowiada aktywną prezydenturę!

Dwie osoby zaginęły, a 50 tys. ewakuowano w związku z ulewami