– Instytucja została zmanipulowana do tego, żeby przejąć opiekę nad moją córką. Chodziło o to, że mój partner, który jest ojcem najstarszej córki złożył na mnie doniesienie w sprawie mojej najmłodszej córki, chociaż nie jest jej ojcem. Chodziło kwestie fałszywych dowodów i doprowadzenie do odebrania mojej córki – powiedziała w Telewizji Republika Silje Garmo, Norweżka starająca się o azyl w Polsce.
Dlaczego pani Garmo zdecydowała się na poszukiwanie azylu w Polsce? – Miałam wcześniej znajomych z Polski, znałam ten kraj, wiedziałam, że mogę tutaj uzyskać ochronę i żyć jak wolny człowiek. Po złożeniu przeze mnie podania o azyl polityczny Norwegia przeciwko mnie wytoczyła wiele różnych spraw. Wytoczono przeciwko mnie trzy sprawy. Jedną z nich jest to, że norweskie władze, żeby mnie zlokalizować w Polsce umieściły nieprawdziwe informacje na mój temat. Doprowadziło to do tego, że mój paszport został unieważniony – odpowiada nasz gość.
– Jako matka nigdy nie zrezygnuję z walki o moją najstarszą córkę. Najpierw chcę zakończyć moją walkę o azyl polityczny w Polsce, a później przy współpracy z adwokatem z Ordo Iuris staram się odzyskać córkę. O ile wiem ta sprawa jest rozpatrzona przez polski urząd ds. cudzoziemców, odpowiedź miała przyjść w tym miesiącu, leży to w gestii polskiego MSZ-u. Adwokat poinformował mnie, że są możliwe trzy rozwiązania – mogę otrzymać azyl polityczny, po drugie termin może zostać dalej przesunięty z powodu konieczności rozpatrzenia dalszych dowodów, trzecia możliwość to odmowa. Dla mnie jest nie do pomyślenia opcja powrotu do Norwegii – dodaje Silje Garmo.
"Norwegii odeszło się od zasady przynależności biologicznej rodziców do dzieci"
Jak Norweżka została przyjęta w Polsce? – Zostałam tutaj bardzo dobrze przyjęta, uzyskałam wsparcie od zwykłych ludzi, ale też polityków najwyższego szczebla. Czuję się tutaj bezpiecznie, wiem, że norweskie władze mogą posunąć się do drastycznych kroków, żeby mnie ściągnąć do siebie – zakończyła Silje Garmo.
Kolejnym gościem Emili Pobłockiej była anonimowa była pracownica urzędu zajmującego się dziećmi w Norwegii. – Rzeczywiście na początku rozpoczęło się to w ten sposób, że w Norwegii odeszło się od zasady przynależności biologicznej rodziców do dzieci. Zostało zmienione prawo w tym kierunku. W praktyce to norweskie państwo jest właścicielem dzieci. Nawet 97 proc. decyzji, które zapada w sprawach o przejęcie odpowiedzialności rodzicielskiej jest na korzyść urzędu ochrony dzieci. Sprawa wygląda w ten sposób, że jest to powiązane z wysokim poziomem skorumpowania tej instytucji. Koszty, które ponosi państwo są dzielone pomiędzy prywatny sektor opieki nad dziećmi i państwowy – zdradził nasz gość.