Pod inicjatywą w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz udało się zebrać około 140 tys. podpisów. Według prawa dziś upływa termin, w którym inicjatorzy mieli zebrać 132 700 podpisów. Problem w tym, że część z nich komisja może uznać za nieważne. Z reguły od 20 do 30 proc. zebranych pod inicjatywą podpisów, nie zalicza się do wniosku o referendum z uwagi na błędy lub podanie niepełnych danych.
Referendum raczej się nie odbędzie i potwierdzają to jego organizatorzy, m. in. radny Piotr Guział, który był inicjatorem przedsięwzięcia.
– Niestety muszę rozczarować wszystkich tych, którzy chcieli, żeby w Warszawie zapanowała uczciwość i chcieli dymisji Hanny Gronkowie - mówił na antenie Telewizji Republika Piotr Guział. - Do referendum najprawdopodobniej nie dojdzie, bo tych podpisów jest za mało. Praktyka zbierania podpisów pokazuje, że trzeba mieć ten zapas na poziomie 20-30 procent - dodał.
Przypomnijmy, że wniosek o referendum jest pokłosiem afery reprywatyzacyjnej. Ogromne kontrowersje wzbudziła m.in. sprawa działki obok Pałacu Kultury, pod dawnym adresem Chmielna 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce, mimo że najprawdopodobniej wcześniej przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej. Wartość działki szacowana jest nawet na 160 mln zł.