Politycy Koalicji Obywatelskiej byli wyjątkowo surowi dla ks. prałata Henryka Jankowskiego i na podstawie jednego artykułu w „Gazecie Wyborczej” odebrali duchownemu skwer, pomnik i tytuł honorowego obywatela miasta Gdańska. Tymczasem analogiczne zarzuty wobec Romana Polańskiego, potwierdzone przez amerykański sąd, są nadal dla polityków KO niezauważalne. Reżyser, który przyznał się do pedofilii, nadal jest honorowym obywatelem Łodzi. Politycy PO i Nowoczesnej nie złożyli też wniosku o usunięcie odcisku ręki Polańskiego z Alei Gwiazd w Międzyzdrojach.
Politycy Platformy Obywatelskiej, którzy przez lata milczeli na temat ks. prałata Henryka Jankowskiego, teraz, gdy ten nie żyje, nie przebierają w słowach. – Jestem pewny, że był agentem i usiłował mnie wskazać. Nie udało się – mówił niedawno Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu, w programie u Tomasza Lisa. – Agenturalna współpraca to oczywiście poważny problem, ale te zarzuty o pedofilię to jest katastrofa dla tych, którzy bronią prałata Jankowskiego – mówił Borusewicz.
Większość komentatorów ze środowiska lewicy skupia się na wątkach obyczajowych, pomijając kwestię agenturalności. Wczoraj wsparcia ks. Jankowskiemu udzielił najbardziej znany tajny współpracownik SB – Lech Wałęsa. „Muszę powiedzieć, że nie widziałem do tej pory żadnych wiarygodnych dowodów na potwierdzenie oskarżeń. Nie mieści się w mojej głowie, by była to prawda. Co do pomówień o współpracę z SB przez Borusewicza i Cenckiewicza, to oni zawsze jako żaby podkładali nogę, kiedy kuto konie” – czytamy na Twitterze byłego prezydenta.
Tymczasem oburzona zarzutami pedofilskimi lewica postanowiła działać. Na sesji Rady Miasta Gdańska głosami Koalicji Obywatelskiej ks. Jankowskiemu odebrano tytuł honorowego obywatela miasta, nazwę skweru i zdecydowano o usunięciu pomnika. Do decyzji wystarczyły niesprawdzone informacje „Gazety Wyborczej”.