Większością głosów europosłowie zdecydowali, że w czwartek odbędzie się jednak głosowanie nad przepisami, które zaostrzają zasady w transporcie międzynarodowym - poinformowała korespondentka Polskiego Radia w Brukseli Beata Płomecka. Odrzucony został wniosek Polaków, by głosowanie wykreślić z sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego, która dziś rozpoczęła się w Brukseli.
Przed decyzją bułgarski europoseł Andrey Novakov w emocjonalnym wystąpieniu apelował, by odłożyć głosowanie nad przepisami co do których trudno o sprawiedliwy kompromis. - Posłuchajcie własnych sumień, głosujcie za usunięciem pakietu z porządku obrad. Jeśli pozwolimy, by został on poddany pod głosowanie i zignorujemy wyrażany wobec niego sprzeciw, to będzie oznaczało, że nie ma praworządności w tej izbie - mówił Bułgar. Natomiast niemiecki europoseł z grupy socjalistów Ismail Ertug apelował o utrzymanie przepisów w porządku obrad. - Czeka na nie sektor i czeka na nie branża - mówił podniesionym głosem.
Podejmą jeszcze jedną próbę
Polacy decyzją europosłów byli zawiedzeni. Kosma Złotowski z PiS-u powiedział, że zabrakło niespełna 50 głosów. - No niestety, jesteśmy w mniejszości, wielu z Parlamentu Europejskiego zależy na tym, by to jeszcze przegłosować - skomentował w rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia Beatą Płomecką. Potwierdził, że jutro Polacy podejmą jeszcze jedną próbę wykreślenia głosowania z porządku obrad. - Wciąż mam nadzieję tak długo, jak Parlament Europejski nie zagłosował nad tym okropnym, wrogim wspólnemu rynkowi pakietem - dodał europoseł.
Nasi deputowani, próbując jutro usunąć głosowanie nad przepisami z porządku obrad, będą wskazywać, że niemożliwością jest głosowanie ponad tysiąca poprawek. Większość z nich złożyli sami Polacy, by opóźnić prace nad przepisami i wskazywać, że są one źle przygotowane. O wynik jutrzejszego głosowania obawia się europosłanka Danuta Jazłowiecka z PO. - To, że będziemy głosowali nad tysiącem czterystu poprawek, które są negatywne, na pewno nie przyniesie dobrego rozwiązania, ale trzeba eliminować szkody - dodała w rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia.
Jednak szef Parlamentu Europejskiego już zapowiedział, że podobne poprawki będą zblokowane i głosowane łącznie. W ten sposób Antonio Tajani chce udaremnić sprytny zabieg polskich europosłów, którzy mieli nadzieję, że tak duża liczba poprawek wymusi rezygnację z głosowania.
Międzynarodowa mobilizacja
Nasi europosłowie, którzy w tej sprawie działają ponad podziałami, zmobilizowali deputowanych z krajów naszego regionu i wczoraj zrealizowali w całości swój plan. Zasypali wręcz Parlament poprawkami do przepisów. Zdecydowana większość z ponad tysiąca poprawek jest autorstwa Polaków. Wczoraj przez prawie pięć godzin były one głosowane na komisji transportu Parlamentu Europejskiego i - ku zadowoleniu polskich europosłów - niemal wszystkie zostały zaakceptowane i skierowane na sesję plenarną.
Polacy, wykorzystując regulamin europarlamentu, sięgają po argumenty techniczne i merytoryczne. Przede wszystkim argumentują, że tak duża liczba poprawek oznacza, że przepisy zaostrzające zasady w transporcie międzynarodowym to zła propozycja, że trudno o kompromis i prace nad nią powinien kontynuować nowy Parlament.
"Nie ma kompromisu"
Nasi europosłowie podkreślają też, że nie wyobrażają sobie, by ponad 700 deputowanych, w większości nieznających tematyki, mogło analizować ponad tysiąc poprawek na sesji. - Jeżeli tyle poprawek miałoby być na sesji plenarnej głosowane, to po pierwsze potrwałoby to z pięć godzin, a po drugie nikt nie wie, co by z tego głosowania wyszło. To głosowanie nie powinno się odbyć. Nie ma kompromisu. Głosowanie, przepychanie na siłę, może spowodować w Europie tylko bałagan – skomentował europoseł Kosma Złotowski z Prawa i Sprawiedliwości.
W podobnym tonie wypowiadała się europosłanka Elżbieta Łukacijewska z Platformy Obywatelskiej. - Cały czas będziemy do czwartku pisać, mówić, zbierać większość, aby ten pakiet się nie pojawił na forum europarlamentu. Zbyt szybko chce się przegłosować złe, niedobre dla sektora transportowego przepisy - dodała.
Na szybkim przyjęciu przepisów zależy z kolei Komisji Europejskiej i krajom Europy Zachodniej, głównie Francji i Niemcom, które mówią o walce z dumpingiem socjalnym. Polska i kraje naszego regionu odpowiadają, że to protekcjonizm gospodarczy i próba wyeliminowania z unijnego rynku tańszej konkurencji z Europy Środkowo-Wschodniej.
Dla Polski to sprawa kluczowa, bo ma ona największą flotę transportową w całej Unii.