Wrocławski sąd uznał, że z uwagi na braki zauważalnej reakcji ofiary, 14-latka nie została zgwałcona przez wujka i złagodził karę wobec sprawcy do roku więzienia w zawieszeniu. Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro złożył w tej sprawie skargę nadzwyczajną - dowiedziała się PAP w Prokuraturze Krajowej.
W październiku ubiegłego roku Sąd Najwyższy oddalił tę kasację jako oczywiście bezzasadną i w konsekwencji utrzymał orzeczenie sądu apelacyjnego. SN argumentował wtedy, że orzeczona wobec mężczyzny kara jest niesprawiedliwa, ale sąd jest związany kasacją, a kasacja Prokuratora Generalnego została źle napisana.
Jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa, sprawa ta wróci na wokandę Sądu Najwyższego. Tym razem Prokurator Generalny skierował w tej sprawie skargę nadzwyczajną. Według prokuratury orzeczenie sądu apelacyjnego jest sprzeczne z zebranym w sprawie dowodami. W skardze wskazano też, że wyrok narusza konstytucyjne zasady godności, dobra dziecka i jego prawa do ochrony przez organy władzy publicznej.
Do osądzonego zdarzenia doszło w Boże Narodzenie w 2016 r. we Wrocławiu. "Dziewczynka przyjechała do Wrocławia do rodziny na Boże Narodzenie. W mieszkaniu, w którym gościła, były też inne osoby z rodziny. Miejsc było mało, więc w nocy kładli się do spania po kilka osób na jednym łóżku. Dziewczynka spała z kuzynostwem, ale było jej ciasno i niewygodnie. Położyła się więc do pustego łóżka, w którym spać miał inny jej daleki krewny. Ale wieczorem 26 grudnia poszedł na dyskotekę. Wrócił pijany około 3 albo 4 w nocy" - relacjonowała "Gazeta Wrocławska".
Sąd pierwszej instancji, skazując mężczyznę za gwałt, stwierdził, że dziewczyna odpychała mężczyznę i próbowała się odsuwać. Jednym z dowodów w sprawie miała być też jego późniejsza rozmowa z pokrzywdzoną przez internetowy komunikator i przeprosiny. Mężczyzna twierdził jednak, że to nie on pisał te wiadomości. Sąd skazał go wówczas na karę trzech lat więzienia i 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Jednak w 2020 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił ten wyrok i uznał, że Kamil W. jest winnym jedynie obcowania płciowego z małoletnią poniżej 15 lat. Sąd apelacyjny złagodził przy tym nadzwyczajnie karę i skazał mężczyznę na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na trzy lata. Prokurator Generalny nie zgodził się z tym wyrokiem i wniósł w tej sprawie kasację. Podkreślono w niej m.in., że sąd w sposób wybiórczy przedstawił argumentował swoje stanowisko co do zmiany kwalifikacji prawnej, przekraczając przy tym - zdaniem prokuratury - granice swobodnej oceny materiału dowodowego.
SN utrzymał jednak wyrok. Uzasadniając tę decyzję Sąd Najwyższy odniósł się m.in. do kwestii ustaleń sądu apelacyjnego o braku zauważalnej obrony dziewczynki podczas zdarzenia, które były kwestionowane w kasacji przez prokuraturę. "My nie mamy cienia wątpliwości, że pokrzywdzona nie chciała stosunku seksualnego.(...) Przeświadczenie, że nie było zgody na odbycie stosunku to nie jest jednak to samo, co postawienie oporu, a następnie przełamywanie oporu. Kodeks karny nie penalizuje innej formy niż użycie przemocy w celu zgwałcenia" - wskazał SN.
Obecnie obowiązujący przepis w Kodeksie karnym stanowi, że do gwałtu dochodzi, gdy ktoś doprowadza do obcowania płciowego "przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem". Chęć zmiany tego zapisu wyraża m.in. organizacja Amnesty International, która apeluje, by definicja gwałtu była oparta na braku zgody na współżycie, a nie na formie stawianego oporu.