Nagonka na szefa MON. Prof. Zybertowicz: "GW" jest biuletynem KOD. Józwiak: To działanie antypolskie
– Mam wrażenie, że tu jest jakaś uległość wobec środowiska "GW", która jest biuletynem KOD i która po zasileniu pieniędzmi Sorosa może uznawana jest za element gry. Może Siemoniak podjął decyzję, bo nie można było zlekceważyć ważnego sojusznika w walce z rządem – powiedział doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz na temat ataku Tomasza Siemoniaka na szefa MON Antoniego Macierewicza.
Gośćmi Anity Gargas w "Zadaniu Specjalnym" byli doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa państwa prof. Andrzej Zybertowicz, poseł Kukiz’15 Bartosz Józwiak oraz senator PO Jan Rulewski, którzy rozmawiali na temat nagonki na ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza oraz wniosku PO o jego odwołanie.
Prof. Zybertowicz: "GW" zachowuje się, jakby była na froncie walki informacyjnej
Prof. Zybertowicz podkreślił, że opozycja może formułować różne zarzuty w stosunku do polityków rządzących, ale wciąż pozostaje odpowiedzialność za to działanie. Jak dodał, po ostatnim posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego dot. szczytu NATO prezydent zaapelował, aby wszyscy wykazali minimum szacunku do racji stanu. – Nie dziwi mnie, że "GW" przypuściło atak na Antoniego Macierewicza, bo to, że zachowuje się, jakby była na froncie walki informacyjnej. Powinna zamieścić przeprosiny wobec Macierewicza, a tego nie robi – stwierdził.
Doradca prezydenta ujawnił również, że kiedy przegrał dwa procesy z Adamem Michnikiem i był zmuszony do opublikowania przeprosin, to w momencie, w którym opóźniały się drugie z powodów redakcyjnych, to wówczas rzecznik redaktora naczelnego GW napisał do rektora UW, aby wezwał Zybertowicza przed komisję dyscyplinarną. – Nagle z tekstu, o którym dziennikarze mainstreamu mówią, że ma dęte zarzuty buduje się poważna konstrukcję i Siemoniak zrobił z tego coś, co wygląda skandalicznie – ocenił.
"Macierewicz wykorzystuje armię do celów, do których się jej nie wykorzystuje"
Z kolei Rulewski zaznaczył, że nie jest prawdą opluskwianie ministra obrony narodowej, ponieważ wszystkie zarzuty są zawarte w uzasadnieniu wniosku o jego odwołanie. Senator powiedział, że pierwszy zarzut dotyczy faktu, że szef MON w obliczu przewidywanego od półtora roku szczytu NATO ciągle podważa siłę polskiej armii. – Powiedział, że armia polska jest bezsilna. Po drugie, to pan Macierewicz wykorzystuje armię do celów, do których się jej nie wykorzystuje. To są capstrzyki, do imprez religijnych. Macierewicz uczestniczy, nadal łamie ustawę o prawach i obowiązkach posła, którego jest obowiązkiem wskazać, do jakich spółek należy i czerpie profit. Żądaniem PO jest, aby poddał się pełnej lustracji – stwierdził.
Senator PO powiedział także, że sprawa, która wymaga jeszcze wyjaśnienia, to fakt, dlaczego Macierewicz zatrudnia "swoich kumpli, znajomych bez wyjaśnienia". – Prowadzi politykę dygnitarstwa, to pewnie nie jest karalny zarzut, ale znam to, jak łamiąc przepisy, czy obchodząc można uprawiać dygnitarstwo – ocenił.
"To działanie antypolskie, nie powinno się tego robić przed szczytem NATO"
Poseł Kukiz’15 stwierdził w programie, że powinniśmy dociekać prawdy, a to, że jej nie znamy, to zasługa również PO, która blokowała dostęp do akt, ponieważ przeszłość została zacementowana. – Jeśli mieliśmy teczki innych osób, które były bardziej powiązane, to podnosiło się larum, że tego nie powinno się robić, a teraz podejmuje się problem. To działanie antypolskie, nie powinno się tego robić przed szczytem NATO – powiedział.
Józwiak zaznaczył, że podczas audytu szef MON powiedział prawdę o stanie armii, zaś Polakom się ona należy. Jak dodał, jego zdaniem postawiono tezę, że trzeba kogoś zaatakować z rządu i postawiono na Macierewicza. – Paliwo się kończy i to wydaje się postawione pod tę tezę. Czy coś by się stało, gdybyście wyciągnęli to po dwóch miesiącach? – pytał.
"Mam wrażenie, że tu jest jakaś uległość wobec środowiska GW, która jest biuletynem KOD"
Prof. Zybertowicz podkreślił, że wszystkie przedstawione w "GW" informacje są stare, ale zebrane w nowy sposób. W jego ocenie "GW" bierze udział w wojnie informacyjnej, a na poparcie tej tezy podał konkretny przykład. – Gdy 28 grudnia w Mirosław Czech napisał artykuł, że szczyt NATO nie jest przesądzony, to kilka dni później powiedziałem, że to strzał w wojnie informacyjnej, który służy Rosjanom. Następnego dnia przedstawiciel Departamentu Stanu USA mówi, że nie ma tematu, że to nie tylko decyzja Obamy, bo decyzja podejmowana jest przez wszystkich. W marcu Siemoniak mówi, że szczyt NATO nie jest zagrożony, ale ten strzał dał rezultaty, bo gdy mój współpracownik wpisywał w google "szczyt NATO", to od razu w podpowiedziach pojawiały się, że jest zagrożony lub odwołany. Część dziennikarzy i dyplomatów mogło myśleć, że coś się dzieje – powiedział.
Doradca prezydenta ocenił również, że w całej sprawie miesza się sprawy różnego kalibru, ponieważ sprawą pierwszej wagi jest to, żeby szczyt NATO się odbył, a wojenki z rządem to rzecz drugorzędna. – Ja mam pewną hipotezę, dlaczego minister Siemoniak, który się zachowywał rozsądnie, dlaczego się zachowuje nieodpowiedzialnie. Mam wrażenie, że tu jest jakaś uległość wobec środowiska GW, która jest biuletynem KOD i która po zasileniu pieniędzmi Sorosa może uznawana jest za element gry. Może Siemoniak podjął decyzję, bo nie można było zlekceważyć ważnego sojusznika w walce z rządem – stwierdził.