Wybory pokazały, że "Polacy nie chcą zbierać szparagów"

Motywy szparagów, a wcześniej szczawiu i mirabelek już chyba na stałe zagościły w polskim dyskursie politycznym. Szczaw i mirabelki są tu synonimem biedy i małych aspiracji (głód można przecież zaspokoić w sposób mało wyrafinowany), za co jednak uznać szparagi? Może za figurę, nie retoryczną jedynie, kariery - jedynej kariery, jaką może zrobić Polka/Polak w "zjednoczonej" pod niemieckim przewodem Europie. Obywatele Rzeczpospolitej, w swej przeważającej części, odrzucili jednak tę drogę - wybierając na prezydenta Karola Nawrockiego - i stąd właśnie komentarz, w którym podkreślono, że „Polacy nie chcą zbierać szparagów” - a który ukazał się w czeskim tygodniku Echo24 i słowackim dzienniku internetowym „Postoj”. „Dlaczego w Polsce znowu znalazła się konserwatywna większość?” – pyta autor, Maciej Ruczaj, były polski dyplomata w Czechach i na Słowacji, do lata zeszłego roku ambasador RP w Bratysławie.
Obszerne fragmenty arcyciekawego komentarza podajemy i omawiamy za profilem społecznościowym Macieja Ruczaja. "Co ma wspólnego zbieranie szparagów i polska "konserwatywna" większość, która ponownie wybrała "swojego" prezydenta?", pyta były dyplomata. I odpowiada: "Konserwatywna" (...) większość to nie kontrreakcja na polski wzrost, lecz jej wynik: wzrost wiary w siebie społeczeństwa osłabił mit, że szczęście osiągnie się dzięki (...) niewolniczemu kopiowaniu modelu zachodnioeuropejskiego".
Ruczaj zadaje proste, wręcz podstawowe pytania, na które obecnie rządzący nie potrafili (nie chcieli/nie mogli - niepotrzebne skreślić) dać zadowalającej większość Polaków odpowiedzi: "Dlaczego zawsze powinniśmy być młodszym partnerem? Dlaczego Gdańsk, a nie Rostock, nie miałby być głównym portem nad Bałtykiem? Dlaczego nie mogliśmy zbudować lotniska, aby konkurować z Berlinem? Nie żeby polska prawica zawsze potrafiła wprowadzić te pomysły do fazy realizacji, ale udało jej się zadać właściwe pytania, które absolutnie trafiły w nowy nastrój społeczny".
Ruczaj rozprawia się też z mitem, że wyborcy prawicowi, konserwatywni nie znają współczesnego świata, boją się go, albo wręcz nienawidzą, gdyż mają być "ciemni i zacofani". Jak zauważa były ambasador, w procesie kształtowania się konserwatywnej większości w Polsce podstawową rolę odegrała nie odegrała "ignorancja świata", a wręcz przeciwnie, "bardzo wnikliwa znajomość Europy Zachodniej, która znacznie przekroczyła długi weekend w Paryżu, czy wakacje w Alpach".
Poznanie Zachodu nie zaowocowało jednak u prawicowców, tak jak u ich przeciwników - tych "młodych, wykształconych i z dużych miast" - bezkrytyczną wiarą i zachwytem. "Dzięki milionom Polaków, którzy przede wszystkim od wstąpienia do UE, masowo pojechali na Zachód do pracy, ostatecznie kolejną ofiarą rosnącej wiary w siebie Polski był mit Zachodu, jako upragnionego celu naszych starań. Ten mit zastąpiła rzeczywistość Europy Zachodniej, która oprócz niekwestionowanych korzyści wynikających z wyższych wynagrodzeń, rozległych systemów socjalnych i wygodniejszego życia niosła ze sobą projekt „społeczeństwa wielokulturowego”, dogmatycznej polityki klimatycznej, którą wielu Polaków postrzega, jako zagrożenie dla swego budowanego dobrobytu", pisze były ambasador w Bratysławie.
Dla wyborców prawicy Zachód nie jest, co podkreśla autor komentarza, Ziemią Obiecaną. Obserwując i wyciągając wnioski z tego, co dzieje się za naszą zachodnią granicą, zauważają iż, mimo wszystko, życie nad Odrą, Wisłą, czy Bugiem jest bezpieczniejsze i przyjemniejsze od losu mieszkańców Barcelony czy Brukseli.
Wyborcy prawicy odrzucili hasło „Chcemy być jak Europa Zachodnia” zastępując je coraz bardziej popularnym przesłaniem - „Nie chcemy powtarzać ich [Europy Zachodniej] błędów”.
I jeszcze coś, na konserwatywnych Polaków nie działa prymitywny (to trzeba podkreślić) straszak, którym lewicowo-liberalna władza oraz stojące za nią media przez dziesięciolecia z lubością się posługiwały, a który sprowadza się do zdania - "nie możemy tego robić, bo co o nas pomyślą i co powiedzą na Zachodzie". Ta dyscyplina, zauważa Maciej Ruczaj, już nie działa.
"Nagłówki mediów takie jak "Źle napisali o nas w Le Monde - to straszny wstyd" straciły swoją moc oddziaływania. Paternalistyczny ton "głównego nurtu" brzmi w uszach Polaków coraz bardziej jak głos przeszłości. Ale nie tylko, gdyż ton ten budzi ostrą reakcję sprzeciwu u Polaków, którzy bardzo żywo reagują na wyrazy frustracji władzy, która w przełomowych momentach ledwie kryje swoją pogardę dla "nieposłusznych rodaków"", pisze Ruczaj.
To właśnie ten sprzeciw narodu dał zwycięstwo Karolowi Nawrockiemu.
Źródło: Republika, FB/Maciej Ruczaj
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X