O Tusku nie warto nawet mówić. Po każdym zamachu terrorystycznym wypisuje ciągle tę samą formułkę: - „Nasze myśli są z ofiarami i wszystkimi dotkniętymi tym tchórzliwym atakiem na niewinnych ludzi” - pisze Jerzy Jachowicz na portalu sdp.pl.
Czy można wymyślić większy banał. Lękliwy, rytualny zwrot, byle się nie wychylać. Byle by nie powiedzieć jednego słowa za dużo, z którego będzie później rozliczany przez Angelę Merkel. Od „króla Europy” można by wymagać skierowania do premiera czy do rządu osobistego oświadczenia, określającego jego stosunek do akcji terrorystycznych, do zamachowców, konkretne plany polityczne. A tu nic. Paraliż. Bo przecież wiadomo, że caryca Angela nie wypowie niczego ostrego, radykalnego. Więc Tusk nawet nie jest w stanie napisać słów ostrego potępienia zamachu, który przyniósł 14 ofiar śmiertelnych i ok. 130 rannych. Do brutalnego ataku, w którym kierowca auta nie oszczędzał nawet małych dzieci, przyznała się dżihadystyczna organizacja Państwo Islamskie.
Co ja bredzę o oświadczeniu Tuska, o jakimś osobistym liście, kiedy on uprawia politykę na twisterze. Wzorem swojego mistrza, kreującego politykę zagraniczną Radosława Sikorskiego za pośrednictwem Twittera. I tak mu już zostało do dziś. Tuskowi też tak zostanie. Twitterowy mąż stanu.
Zacząłem od Tuska, ale tak naprawdę zwróciłem uwagę na niezwykłe opinie dwóch obserwatorów krajowych i zagranicznych wydarzeń, mających duże polityczne aspiracje. Obydwaj uchodzą za wytrawnych wyjadaczy politycznych, nieprzejednanych przeciwników PiS. W pierwszych chwilach po czwartkowym zamachu w Barcelonie, podczas którego furgonetka wjechała w tłum na najbardziej ruchliwym deptaku stolicy Katalonii Las Rambla, ulubiona mainstreamowa telewizja prywatna, popierająca Platformę zaprosiła w roli komentatorów Sławomira Sierakowskiego i Marka Migalskiego.
Niemal z góry można było przewidzieć, co powiedzą. Kierunek myślenia podporządkowany również jak Tuska dyrektywom ideowym Kanclerz Angeli Merkel, czyli w duchu dominującym w Unii Europejskiej. Żelazna zasada numer jeden - nie wolno w żadnym wypadku łączyć aktów terrorystycznych z migracją uchodźców do Europy. Punkt drugi minimalizować sprawy terroryzmu. Punkt trzeci – nie grozić terrorystom bezwzględną walką z bronią w ręku.
Jednakże ich wypowiedzi wytyczały całkowicie nowe szlaki interpretacyjne. Niewątpliwie to tragedia – zauważyli obydwaj. Ale nie wolno histeryzować z tego powodu. Trzeba też nie ulegać panice – wtórowali sobie. Ich drogi rozeszły się dopiero wtedy, gdy pokusili się o zmniejszenie znaczenia ataków terrorystycznych. Proszę się nie martwić, różnice nie były na szczęście duże. Jeden twierdził, że więcej ginie w wypadkach samochodowych, drugi, że więcej ludzi umiera na grypę.
Tytuł pochodzi od redakcji