- Europa kilku prędkości to realne zagrożenie i katastrofa dla Unii - powiedział w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" szef MSZ Witold Waszczykowski.
Minister Waszczykowski komentował m.in. stanowisko Komisji Europejskiej, która ostatnio zagroziła wszczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców. Na pytanie czy Polska w takim razie przyjmie uchodźców, minister powiedział, że wnioski azylowe osób, które dotarły do granic Polski, są rozpatrywane. - Nie będziemy jednak na siłę przesiedlać ludzi z innych obszarów Europy, bo oni dobrowolnie nie chcą u nas zamieszkać. Czy mamy z Lampedusy czy wyspy Kos przetransportować ludzi siłą? - pytał Waszczykowski.
Waszczykowski przyznał, że "dotąd przeniesiono około 17 proc. całościowej kwoty migrantów. Wiele państw przemieściło tylko kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. A na szlakach migracyjnych dominują migranci zarobkowi, a nie uchodźcy, co stawia pod znakiem zapytania zasadność mechanizmu wprowadzonego we wrześniu 2015 r.".
Odnośnie sporu KE z Polską dotyczącym m.in. uruchomionej wobec Polski procedury ochrony praworządności Polsce, która może skutkować utratą dotacji unijnych, Waszczykowski powiedział, że takie podejście wymagałoby zmian traktatowych. Obecnie bowiem nie są one powiązane z formułą praworządności, tylko stanowią rekompensatę za otwarcie rynku państwa członkowskiego. - Mimo prób wytworzenia niekorzystnego klimatu wobec Polski, nie przekłada się to na relacje gospodarcze, na klimat biznesowy. Przeciwnie: agencje ratingowe dają nam wysokie oceny, handel rośnie i inwestycje zagraniczne także. Biznes nie ma zastrzeżeń do stabilności politycznej i prawnej - mówił szef MSZ.
A realnym zagrożeniem dla UE, według ministra jest " tzw. Europa kilku prędkości". Jak mówił w "DGP" szef dyplomacji, chodzi przede wszystkim o pomysły stworzenia odrębnych instytucji i budżetu dla państw strefy euro. Zwrócił uwagę, że wprost mówi o tym nowy prezydent Francji Emmanuel Macron. "To, że Francji czy Włochom opłaca się stworzyć strefę euro, de facto sponsorowaną przez Berlin - czyli niemieckie koncerny czy banki - nie ulega wątpliwości. Gospodarki tych państw są znacznie słabsze, więc tym sposobem chciałyby one utrzymać niski kurs kredytowy euro, gwarantowany przez silną niemiecką gospodarkę".