Donaldowi Trumpowi grozi impeachment za to, że naciskał na władze Ukrainy, aby wszczęły śledztwo, które pogrąży jego rywala Joe Bidena. Tymczasem okazuje się, że takie śledztwo toczy się od dawna. Co więcej, pojawia się w nim także nazwisko byłego prezydenta Polski - pisze w najnowszej "Codziennej" Henryk Milicki
Od kilku tygodni politycy w Waszyngtonie i Kijowie żyją aferą, która może dużo kosztować Trumpa. Na jaw bowiem wyszło, że prezydent USA pod koniec lipca br. dzwonił do nowego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i naciskał, aby wszczęto śledztwo ws. spółki, która zatrudniała syna najgroźniejszego dziś rywala Trumpa w zaplanowanych na 2020 r. wyborach prezydenckich, Joe Bidena.
W 2016 r. ówczesny wiceprezydent USA wymusił dymisję prokuratora generalnego Wiktora Szokina, gdy ten zaczął przyglądać się gazowej firmie Burisma Holdings, zatrudniającej Huntera Bidena. Trump widzi w działaniach Bidena starszego korupcję, z kolei jego przeciwnicy w USA widzą w naciskach na władze w Kijowie próbę wykorzystania pozycji prezydenta do walki z rywalem politycznym. Tymczasem okazuje się, że prezydent USA nie musiał nawet naciskać na Kijów. Toczy się bowiem od lat śledztwo z wątkiem mówiącym o praniu pieniędzy przez ukraińskich oligarchów związanych z byłym prezydentem Wiktorem Janukowyczem – i w tym wątku pojawia się nazwisko nie tylko Bidena, lecz także Aleksandra Kwaśniewskiego.
Drugiego października niezależna rosyjska „Nowaja Gazieta” opublikowała materiały ze śledztwa przeciwko Serhijowi Kurczence, wpływowemu oligarsze w czasach Janukowycza. Jak pisze autorka artykułu Julia Łatynina, z materiałów sprawy prowadzonej już od 2014 r. przez ukraińską prokuraturę generalną wynika, że uzyskane na drodze przestępstwa pieniądze współpracownika Janukowycza trafiły ostatecznie na konta m.in. Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Huntera Bidena, syna wiceprezydenta USA. „Skarbnik” Familii (jak nazywano klan Janukowyczów) obecnie jest ścigany międzynarodowym listem gończym i jeśli wierzyć plotkom, spokojnie mieszka na moskiewskim luksusowym przedmieściu Rublowka. Ma nadzorować eksploatację odebranych właścicielom przedsiębiorstw w okupowanej części Donbasu. Środki z nich idą na finansowanie rządów separatystów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.
W sprawie Kurczenki śledczy zgromadzili już setki tomów dokumentów. Jeden z badanych epizodów dotyczy zakupu przez oligarchę bazy przeładunku ropy naftowej w Chersoniu od Mykoły Złoczewskiego, właściciela Burisma Holdings. Prokuratura uważa, że zakup ten sfinansowano z pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Co więcej, z sumy uzyskanej od Kurczenki Złoczewski dokonał wypłat na konta członków rady dyrektorów Burismy, m.in. Bidena i Kwaśniewskiego. Z opublikowanych przez „Nowają Gazietę” akt śledztwa wynika, że między 18 listopada 2014 r. a 16 października 2015 r. z rachunku bankowego spółki Burisma na rachunek spółki Rosemont Seneca – reprezentującej interesy Huntera Bidena – przelano łącznie 3 404 712,82 dol. Z tytułu wynagrodzenia za „usługi konsultacyjne”. Za to samo równo jeden milion euro otrzymał Aleksander Kwaśniewski. Przelewy szły w dniach 16 grudnia 2014–19 sierpnia 2015 r. na konto w PKO BP (w ujawnionym dokumencie jest nawet dokładny numer rachunku). Mniejsza suma trafiła też do trzeciego zagranicznego członka rady dyrektorów Burismy, Alana Aptera (242 885 euro). W opublikowanym przez rosyjski dziennik fragmencie akt sprawy ukraińscy prokuratorzy piszą przy każdej z wymienionych transakcji, że środki te mają przestępcze pochodzenie, także te, które dostał Kwaśniewski.
Czytaj więcej w najnowszej "Codziennej".
Czytaj także:
Kolejna afera w warszawskim ratuszu! CBA zawiadomiło już prokuraturę