Marcin Bąk, w dzisiejszych „Wolnych Głosach Popołudniu”, o znaczeniu urzędu prezydenta dla amerykańskiego społeczeństwa, rozmawiał z posłem Prawa i Sprawiedliwości Danielem Milewskim, który urodził się w Stanach Zjednoczonych. – Pamiętajmy o tym, że Amerykanie, jako naród, są potomkami tych, którzy do Ameryki przyjechali. Z Europy, w tym Polski, Niemiec, Irlandii, czy z Afryki lub Indii. Świadomość amerykańskiego społeczeństwa jest zależna od indywidualnych doświadczeń każdego obywatela – powiedział poseł Milewski.
– Osoby pochodzące z Europy mają większą wiedzę od innych obywateli. Są to też osoby, które mają silniejszą więź ze swoimi macierzystymi krajami. Oczywiście ta więź z każdym pokoleniem wymiera. Niestety z Amerykanami, ich pojęciem o geografii, polityce międzynarodowej, nie jest zbyt dobrze. Amerykanie zastanawiają się czasem w którym stanie leży jakieś państwo europejskie. To się oczywiście zdarza. Wynika to z poczucia amerykańskiej wielkości. Amerykanie Polskę jako istotny element Europy kojarzą. Polacy jako grupa w Stanach, są taką bardzo zwartą grupą, identyfikującą się ze swoimi korzeniami – dodał poseł Milewski.
"Trump przenosi kalki z myślenia biznesowego"
Marcin Bąk zwrócił uwagę na silną rolę prezydenta w amerykańskim systemie politycznym i duży szacunek dla urzędu ze strony społeczeństwa. W ocenie prowadzącego może to wynikać z tego, że Stany Zjednoczone były pierwotnie monarchią – kolonią brytyjską i siła urzędu prezydenta może być nawiązaniem do tamtego ustroju. Z prowadzącym zgodził się gość. – Pamiętajmy, że urząd prezydenta USA wykształcił się gdzieś ze wzoru monarchistycznego. Z tego co znam historię, to nawet rozważano na etapie tworzenia państwa, to żeby głową państwa był król, wybierany w elekcji. Ostatecznie wybrano kierunek prezydencki, dało to światu model prezydentury, wyobrażenie prezydentury, najsilniejszego urzędu na świecie, jakim dzisiaj jest urząd prezydenta USA. Amerykanie lubią upraszczać. Dla Amerykanina państwo to prezydent, on reprezentuje potęgę narodu, potęgę państwa. Jest taki sygnał prezydencki, melodyjka grana gdy wchodzi prezydent USA, ona ma również słowa i w niej jest mowa o czci, o przywódcy, którego wybraliśmy do reprezentowania narodu. Wszystko co otacza prezydenta, Air Force One, Bestia, walizka z rzekomym przyciskiem atomowym, to symbole prezydentury, symbole olbrzymiej władzy. Pamiętajmy, że bycie prezydentem USA to również płacenie z korzystania z Białego Domu. To wszystko jest bardzo amerykańskie – dodał Daniel Milewski.
Marcin Bąk pytał o to, czy Donald Trump odnajduje się jako prezydent. – O tym czy prezydent odnajduje się w Białym Domu można powiedzieć po dwóch latach. Wg mnie czas od zaprzysiężenia to był dobry czas. Zwróciłbym kwestię na małżonkę Trumpa, wiele osób zastanawiało się, czy Melania Trump sobie poradzi. Dzisiaj przeglądając Facebooka, zauważyłem, że pewien liberalny tygodnik na literę N. podkreśla, ze Melania sobie dobrze radzi, nie zaliczyła wpadki. Skoro nawet tak nieprzychylne media zwracają na to uwagę to tak jest. Podobnie dobrze sobie radzi Donald Trump, który nigdy nie był wybrany na żaden urząd, Trump przenosi kalki z myślenia biznesowego – zakończył poseł Milewski.