Michalkiewicz: Główną sprężyną spisku w Polsce sa Niemcy
– To co działo się w polskim parlamencie to spisek, który się nie udał. Z co najmniej dwóch powodów, może i większej liczby, ale te dwa są wyraźnie widoczne. Najważniejszy powód jest taki, że w Stanach Zjednoczonych nie było takiego bezkrólewia, na jakie liczyli Niemcy – powiedział w programie „Wolne Głosy” Stanisław Michalkiewicz prawnik, pisarz, publicysta.
– Zgadzam się, że główną sprężyną spisku są Niemcy. Na to wskazują pewne okoliczności, w momencie, kiedy nastąpiła ta gwałtowna eskalacja politycznej wojny. Kiedy w Sejmie doszło do próby obstrukcji, zablokowania uchwalenia ustawy budżetowej, co rodziło konsekwencje prawne, umożliwienia skrócenia kadencji Sejmu i nowych wyborów. W tym samym momencie do Wrocławia przyleciał Tusk, niby przypadkowo. Ja nie wierzę w takie przypadki. Na pewno dostał instrukcje od naszej „złotej pani”, która zrobiła z niego człowieka. Nasza „złota pani” uruchomiła Komisję Europejską, Juncker zwołał ją w trybie alarmowym na 21 grudnia, posiedzenie miało być poświęcone ostatecznemu rozwiązaniu sprawy polskiej – dodaje gość programu.
– Sytuacja była dosyć groźna, termin ultimatum wyznaczonego w lipcu, upłynął bezskutecznie 27 października, istniały przesłanki, żeby podjąć stanowcze decyzje. W Warszawie jednak doszło do uchwalenia ustawy budżetowej. Budżet jest uchwalony, podpisany przez prezydenta i tyle. Wszyscy obrońcy demokracji w Sejmie, którzy blokowali mównicę, utracili cel polityczny swoich działań. Bez celu politycznego była już demonstracja pod Sejmem. W przeciwnym razie ona miałaby charakter pokazówki, konfidenci ściągnięci pod Sejm w trybie alarmowym, najstarszy „kiejkut” III RP się nawet pojawił… – zauważa Stanisław Michalkiewicz.
"Ważnym wydarzeniem jest to, że przyjechał do Polski z krótką wizytą Rudy Giuliani"
– Gen. Dukaczewski nie był głównym organizatorem tego. Raczej był głównym wykonawcą na terenie tubylczym. Podejrzewam, ze głównym pomysłodawcą i koordynatorem tego były niemieckie służby. A gen. Dukaczewski? Pańskie oko konia tuczy. To tylko utwierdza mnie w randze zadania. Jak już najstarszy „kiejkut” się pojawia, to pozostali konfidenci prześcigali się w gorliwości. Pan Diduszko nawet trupa udawał. Moment zaskoczenia został zmarnowany. Komisja też nie podjęła żadnych decyzji, tylko rekomendacje, których nikomu nie chce się czytać. Musiało się stać coś ważnego. Ważnym wydarzeniem jest to, że przyjechał do Polski z krótką wizytą Rudy Giuliani, prawa ręka Trumpa, dwie godziny rozmawiał z prezesem Kaczyńskim. To była te ręka, która wcisnęła hamulec i wszystko poleciało na pysk w jednej chwili – zakończył Stanisław Michalkiewicz.