W szpitalu w Łowiczu podpalił się 37-latek. Oblał się łatwopalną substancją i przyłożył ogień. Ubranie zapaliło się momentalnie. Mężczyznę udało się ugasić kocami i gaśnicą. Nie znane są jego motywy.
- Mężczyzna stał w poczekalni izby przyjęć szpitala. W pewnym momencie zaczął się oblewać czymś, co śmierdziało jak rozpuszczalnik. Żona jednego z oczekujących w poczekalni pacjentów wbiegła na izbę i powiadomiła pracowników o sytuacji - opowiedział "Dziennikowi Łódzkiemu" jeden z lekarzy.
Kiedy do mężczyzny podeszli do pracownicy, wyjął zapalniczkę i podpalił się. Do akcji wkroczyli lekarze z izby przyjęć. Przy pomocy koca i gaśnicy uratowali mu życie.
- Doznał poparzeń 1- i 2-go stopnia. Nie zagrażają one bezpieczeństwu zdrowia i życia desperata - wyjaśnił gazecie lekarz z Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łowiczu. Trafił na oddział psychiatryczny Szpitala Powiatowego w Sochaczewie.
Policjanci wyjaśniają przyczyny samopodpalenia mężczyzny. Chcą go przesłuchać, ale będzie to możliwe najwcześniej jutro.