To, że na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, wiemy od wielu lat. Świadkowie zdarzenia, samie Rosjanie, którzy oznaczyli miejsca wybuchu… – mówiła na antenie Telewizji Republika Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie (wiceministrze kultury, który zginął w katastrofie smoleńskiej), która była gościem A. Wierzejskiego.
Przypomnijmy: portal wPolityce.pl podał w niedzielę następującą informację: „na zdecydowanej większości z 200 próbek przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. laboratorium podległemu brytyjskiemu ministerstwu obrony odkryto ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych, w tym trotylu”.
Sprawę skomentowała Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie.
– Warto przypomnieć, że widma materiałów wybuchowych na ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej odkryła też pani prof. Krystyna Kamieńska-Trela. (...) To również wielka zasługa Cezarego Gmyza, który jako pierwszy opublikował te informacje – mówiła Merta.
– Należałoby poprosić prokuraturę o informację, jaką wartość mają dla nich te niezależne informacje i jakie procedury zostaną wdrożone. To, że na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, wiemy od wielu lat. Świadkowie zdarzenia, samie Rosjanie, którzy oznaczyli miejsca wybuchu…
– Obecność środków wybuchowych świadczy o celowości. Chylę głowę przed ustaleniami prokuratury, bo to jest zupełna inna praca niż ta, jaką wykonywała Prokuratura Wojskowa. Prawdziwe śledztwo zaczęło się, kiedy zajęła się nim cywilna prokuratura – podkreślała Merta.
– Będziemy znali prawdę o Smoleńsku jak znaliśmy prawdę o Katyniu. (...) Moim zdaniem Rosjanie nie ugną się przed żadnymi dowodami. My musimy zrobić swoje – mówiła wdowa po Tomaszu Mercie.