Dzień zmartwychwstania Jezusa Chrystusa zawsze poprzedzony jest daniami smutku, strachu i rozpaczy. W niedzielny poranek Maria Magdalena poszła do grobu mistrza, aby dopełnić obowiązku namaszczenia ciała zmarłego. Nikt nie zdążył tego zrobić w piątek, nawet nie było porządnego pogrzebu. Zobaczyła pusty grób, przestraszyła się i pobiegła do apostołów z okrzykiem: grób jest pusty, ktoś przeniósł ciało naszego Pana! Tylko dwóch uczniów od razu pobiegło co tchu do grobu. Nikt nie spodziewał się tego, wszyscy myśleli, że to się skończyło, i to tragicznie. Przerażeni apostołowie siedzieli w wieczerniku i czekali na … no właśnie, na co oni czekali?
Jan i Piotr pobiegli do grobu, zobaczyli że nie ma tam ciała. Jan nie wszedł do grobu, ale zajrzał i zobaczył leżące płótna pogrzebowe. Jan, który jako jedyny z apostołów miał odwagę zostać pod krzyżem, nie wszedł do grobu. Dlaczego? Nie wiemy na pewno. Może się bał miejsca pochówku? Może powstrzymał go zwyczaj żydowski, aby nie kontaktować się z miejscem, gdzie leży zmarły? A może od razu zrozumiał co się stało i nie musiał już wchodzić dalej? Może…
Piotr natomiast, ten który się zaparł Jezusa trzy razy i uciekł spod krzyża, pokonał strach przed konwenansami, wszedł do miejsca nieczystego (wedle tradycji swego ludu) i naocznie się przekonał. Że to co Jezus jeszcze za życia próbował im tłumaczyć – sens starotestamentalnych proroctw na temat Mesjasza – że to naprawdę się wykonało. Ewangelista pisze, że Piotr: „ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On musi powstać w martwych”.
Wyobrażam sobie, jak ja mogłabym zareagować na fakt pustego grobu na miejscu ówczesnych. Jak Maria – przestraszyć się, zwrócić i pobiec do uczniów ze skargą? Jak większość uczniów – zostać w bezpiecznym wieczerniku i nie zrobić nic? Jak Jan – rzucić wszystko i pobiec sprawdzić, co się stało, a potem nagle zatrzymać się tuż przed progiem? Jak Piotr – porzucić to, co robię i bez zastanowienia, łamiąc wszelkie zwyczaje, wejść w środek tajemnicy, która mnie przeraża i trwoży?
Oczywiście my współcześni chrześcijanie znamy dalsze konteksty, wiemy co było dalej. Wiemy, że byli też ci, którzy próbowali zafałszować fakt zmartwychwstania, przekupić strażników, którzy mieli rozpowiadać, iż ciało wykradziono, gdy oni zasnęli na służbie. Byli też tacy, którzy uwierzyli w Zmartwychwstałego dopiero, gdy Go ujrzeli albo wsadzili palce w Jego rany. Wiemy, że Chrystus Zmartwychwstały ukazywał się niejednokrotnie swoim uczniom i nie tylko im. Że nastąpiło zesłanie Ducha Świętego, i rozesłanie uczniów na cały świat.
Ale oni wtedy nie wiedzieli. Nie zrozumieli od razu, czym jest ZMARTWYCHWSTANIE. Zostali zaskoczeni tajemnicą, którą w gruncie rzeczy mogli przewidzieć, z którą to zapowiedzią żyli od lat, ale mimo to i tak ich ona zaskoczyła. Kiedy spotykali zmartwychwstałego Jezusa nie od razu Go nie poznawali. Był przemieniony, inny. Ale tego nie mogli wiedzieć w momencie, gdy nastał poranek wielkanocny.
A co my wiemy i co robimy z Wielką Nocą w naszym życiu? Mamy tyle książek i opracować dotyczących zmartwychwstania? Teologowie wszystkich czasów opracowali niezliczone nauki na ten temat. Ale co z tego…
Czy wierzymy w to, że On naprawdę pokonał śmierć? Że dokonał rzeczy niemożliwej, cudownej, nierealnej i niewyobrażalnej? Czy my wierzący chrześcijanie naprawdę czynimy z faktu zmartwychwstania centralną prawdę naszego życia?
Czy może wolimy tak po prostu wzruszyć ramionami: ot wielka mi rzecz, zmartwychwstał i już, w końcu to Bóg. I dalej żyć po staremu, jak przed Wielką Nocą Paschalną.
Dla mnie zmartwychwstanie Chrystusa jest nadal wielką tajemnicą, którą odkrywam co rok na nowo. W tym roku poranek wielkanocny jest dla mnie nadzieją na osobiste zmartwychwstanie do życia tego wszystkiego, co umiera w Kościele, a nie tylko w moim sercu, tego wszystkiego co więdnie wskutek zaniedbań, zmęczenia, braku silnej woli kapłanów, sióstr zakonnych, wiernych upadających w wierze. Wierzę, że Chrystus zmartwychwstał i daje moc swoim uczniom, by doświadczali Jego nowego życia w Bogu. To piękne życie, wspaniała rzeczywistość, która zmienia nastawienie do przeszłości pełnej bólu i cierpienia, do teraźniejszości napełnionej trudem i zmaganiem.
Zmartwychwstanie Chrystusa to gwarancja zwycięstwa Boga nad śmiercią, szatanem. Gwarancja – niezbita pewność, że to zadziałało i działa nadal. Zmartwychwstały Chrystus żyje w Kościele. Od wieków, nadal, nieustannie. I to jest dla mnie najbardziej rzeczywisty fakt w chrześcijaństwie, który mnie wciąż przekonuje do tego, by zostać w mojej wspólnocie i wspierać ją osobistym wysiłkiem i pracą.
To sam środek mojego życia – dlatego ja też mogę żyć wiecznie. I będę. Z Chrystusem Zwycięzcą.
Czy naprawdę w to wierzysz?
„Niech w święto radosne Paschalnej Ofiary
Składają jej wierni uwielbień swych dary.
Odkupił swe owce Baranek bez skazy,
Pojednał nas z Ojcem i zmył grzechów zmazy.
Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy,
Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy.
Maryjo, Ty powiedz, coś w drodze widziała?
Jam Zmartwychwstałego blask chwały ujrzała.
Żywego już Pana widziałam, grób pusty,
I świadków anielskich, i odzież, i chusty.
Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja,
A miejscem spotkania będzie Galileja.
Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy,
O Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy”. (pieśń religijna)