Można powiedzieć, że udało się strzelić bramkę, ale nie jest to jeszcze koniec meczu – tak uniewinnienie Piotra Staruchowicza skomentował na antenie Telewizji Republika jego obrońca mecenas Krzysztof Wąsowski.
Jeden z liderów ruchu kibicowskiego Legii Warszawa został dziś uniewinniony od zarzutu handlu narkotykami. Sąd Rejonowy Warszawa-Praga podważył wiarygodność świadka koronnego Marka H. pseudonim "Hanior", który twierdził, że "Staruch" miał kupić kilogram amfetaminy i "przygotować do wprowadzenia do obrotu" kolejnych 5 kilogramów. Mężczyźnie groziło 1,5 roku więzienia. CZYTAJ WIĘCEJ
– Cała ta sytuacja zasługuje na gruntowne wyjaśnienie. Naprawdę nie może być tak, że w społeczeństwie demokratycznym stawia się komuś zarzuty tylko dlatego, że jest niewygodny i brzydko krzyczy. Na przyszłość nikomu nie powinien przyjść do głowy pomysł wykorzystania tak poważnego aparatu nacisku – podkreślał na naszej antenie mecenas Krzysztof Wąsowski, obrońca kibica warszawskiej Legii.
– Ta sprawa jest totalną porażką prokuratury i od początku była bardzo wątpliwa – przekonywał z kolei adwokat Bogdan Borkowski. – Aż się nie chce wierzyć, żeby prokuratura sama z siebie zdecydowała się na taki krok. Z punktu widzenia procesowego i bez kluczowego świadka, wydaje się to działaniem zupełnie karkołomnym. Utrata godności Piotra Staruchowicza jest tak naprawdę niepoliczalna, ponieważ przylepiono mu łatkę handlarza narkotykowego, co miało zniszczyć jego wizerunek w najbliższym środowisku – tłumaczył mecenas Wąsowski.
W ocenie Piotra Lisiewicza, dziennikarza "Gazety Polskiej", należy bliżej przyjrzeć się wymiarowi sprawiedliwości. – Takich osób, zatrzymywanych na podstawie bardzo wątpliwych dowodów, było w całej Polsce setki – oświadczył Lisiewicz, przypominając m.in. o akcji "Widelec". CZYTAJ WIĘCEJ