- W tych momentach, w których widzę, że nie idzie, oddaje Maryi nasze dzieci, by prowadziła je, tam gdzie nie mogą już pójść rodzice i proszę, bym ja mogła być dobrą matką. Był moment kryzysu związany z wychowaniem, małżeństwem, ze sobą samą, coś tąpnęło i chwała Panu. Na ten czas ktoś podpowiedział mi nowennę do Maryi Rozwiązującej Węzły (...) Chwyciłam się modlitwy jak koła ratunkowego i zaczęły się dziać cuda - mówiła w rozmowie z Dominiką Figurską Joanna Nozdryń-Płotnicka, matka jedenaściorga dzieci.
"Czas ciąży wystarczał, by znów dojrzeć do kolejnego dziecka"
- Dzisiaj mogę powiedzieć, że nasze 11 dzieci to wielki sukces. To jednak nie nasz sukces, ale zasługa Boża. Bóg dał takie łaski, które pozwoliły się otworzyć na życie. Nie było na początku łatwo. Gdy pojawiało się każde kolejne dziecko, pojawiał się pewien opór, bo od razu przypomina się zmęczenie, cierpienie, nieprzespane noce i to był taki pierwszy moment. Już czas ciąży wystarczał, żeby dojrzeć do tego i znów zaakceptować się w tej roli - powiedziała Joanna Nozdryń-Płotnicka. - Mąż kiedyś zażartował, że chciałby mieć dużą rodzinę, taką drużynę piłkarską. Po tym oczywiście o tym zapomnieliśmy, mówiliśmy „dwójka - bardzo dobrze”, „trójka - to już dużo”, ale potem oswajaliśmy się. To nie są dzieci po naszemu planowane, to nie jest nasza zasługa - dodała.
- Chciałabym rolę matki wypełniać jak najlepiej, ale czasem się tak nie da. Przy jednym czy dwójce dzieci siedziałam w książkach, realizowałam różne założenia. Teraz widzę, że to, co mogę im dawać, to siebie, miłość taką, jaką potrafię - stwierdziła Nozdryń-Płotnicka.
"Ważne są dobre wzorce"
Pytana o to, jakie wartości należy przekazać dzieciom, Joanna Nozdryń-Płotnicka odpowiedziała: -Według nas warto przekazać dzieciom umiłowanie życia, wiarę i istotę tego, skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy, by mocno osadzić to w realiach. Zapytaliśmy dzieci, jakie mają wobec nas potrzeby. Powiedziały, że ważne są dobre wzorce małżeństwa, ale też troska, zainteresowanie.
Powierzać Maryi
- W tych momentach, w których widzę, że nie idzie, oddaje Maryi nasze dzieci, by prowadziła je, tam gdzie nie mogą już pójść rodzice i proszę, bym ja mogła być dobrą matką - mówiła matka 11 dzieci. - Był moment kryzysu związany z wychowaniem, małżeństwem, ze sobą samą, coś tąpnęło i chwała Panu. Na ten czas ktoś podpowiedział mi nowennę do Maryi Rozwiązującej Węzły, a był to moment, gdy rzeczywiście czułam się spętana, to było moment bezsilności. . Zaczęło się dziać w nasze rodzinie bardzo dużo dobrego - dodała.
- Wiele zawdzięczam swojej mamie. Ona pierwsza mówiła mi, żeby powierzać Maryi. Nie do końca na początku to rozumiałam, teraz dziękuję jej za to, co powiedziała - dodała Nozdryń-Płotnicka.