Premier Ewa Kopacz zamiast dać odpowiedź na pytanie o referendum zastosowała pewien wybieg. Mam wrażenie, że pomyliła adresatów, swoje pytania powinna skierować do Bronisława Komorowskiego, który w nocy, na kolanie, układał pytania do swojego referendum. Gdzie była pani premier 11 maja? To skrajnie niekonsekwentne i obłudne działanie – mówił rzecznik PiS Marcin Mastalerek podczas konferencji prasowej.
– Słuchając pani premier, mam wrażenie że pomyliła adresatów i to jest obłudne. Gdyby o to samo apelowała do Bronisława Komorowskiego, to miałaby prawo dziś apelować o to do Andrzeja Dudy – dodał.
Rzecznik PiS podkreślał, że w doborze pytań do referendum Andrzej Duda nie kierował się interesem Prawa i Sprawiedliwości, a chciał dać prawo głosu obywatelom, którzy zbierali podpisy w sprawach, na których im zależy. Zaznaczył, że prezydent spotykał się ze wszystkimi środowiskami, którym udało się zebrać znaczącą ilość głosów poparcia. Referendum jest więc dopasowane do potrzeb obywateli, a nie interesu politycznego.
– Ewa Kopacz mogła wniosek o rozszerzenie pytań skierować do byłego prezydenta. W przypadku referendum proponowanego przez Andrzeja Dudę klucz był prosty – zebrane podpisy. Każda grupa, której udało się zebrać podpisy pod inicjatywą obywatelską spotkała się z prezydentem, a ich postulaty zostały skierowane do Senatu. Nie słyszałem o innych grupach, którym udało się zebrać tyle podpisów– stwierdził. – Nie wiem jaki był klucz przy referendum Komorowskiego stworzonego w ciągu jednej nocy – dodał.
Mastalerek zaapelował do Senatu, żeby "uszanował 6 mln obywateli, którzy złożyli podpisy po inicjatywami" i nie pozwolił, żeby znowu trafiły do niszczarki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Kopacz chce dodatkowych pytań w referendum. "Polska nie jest państwem jednej partii"
Jedna komisja, jedna urna, dwie frekwencje, 30 mln zł taniej. KBW o referendum razem z wyborami