Wicepremier Beata Szydło, w trakcie poniedziałkowego spotkania z mieszkańcami Leszna zapowiedziała, że jeśli dalej wszystko będzie szło w dobrą stronę i sytuacja gospodarcza będzie na to pozwalała, chciała by objęcia programem Rodzina 500+ także pierwszego dziecka. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Mariana Szołuchę, ekonomistę, nauczyciela akademickiego i publicystę.
Marian Szołucha jest autorem lub współautorem kilku książek oraz kilkudziesięciu artykułów naukowych. Jest członekiem New York Academy of Sciences oraz Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. W latach 2006–2007 był rzecznikiem prasowym Ministerstwa Gospodarki Morskiej. W latach 2008–2009 był zatrudniony jako doradca w Parlamencie Europejskim.
Dla portalu Telewizja Republika, szeroko skomentował program 500+ i pomysł na jego rozszerzenie.
„Od początku uważałem, że program Rodzina 500 + powinien być w swej konstrukcji możliwie prostym, ponieważ jego prostota przekłada się na niskie koszty funkcjonowania całego tego mechanizmu. Z kolei dzięki tym niskim kosztom, praktycznie działo on na zasadzie bardzo dużej ulgi podatkowej z tytułu – tylko i aż – zależy jak na to spojrzeć, posiadania dzieci. W związku z tym wprowadzenie czy uzupełnienie programu 500+ o świadczenie na pierwsze dziecko mogę ocenić tylko pozytywnie. Oczywiście jesteśmy ograniczeni możliwościami naszego budżetu, który z roku na rok ma się coraz lepiej. Już zaczęliśmy 3 rok kalendarzowy rządów Prawa i Sprawiedliwości, sytuacja naszych finansów publicznych systematycznie się poprawia. Deficyt budżetowy maleje tak w wymiarze nominalnym jak i w odniesieniu do produktu krajowego brutto. Życzył bym sobie oczywiście żeby ten budżet zmierzał do równowagi – nie oczekuję osiągnięcia tej równowagi nagle, z miesiąca na miesiąc ani nawet z roku na rok, choć z drugiej strony mam w pamięci że już 1/3 państw UE ma budżety centralne z nadwyżką. Kilka kolejnych państw ma budżety mniej więcej zrównoważone. Jednak równowaga budżetowa jest tylko jednym z celów, które powinny stać na horyzoncie działań polityki gospodarczej państwa.
Innym nie mniej ważnym a kto wie czy nie ważniejszym, bo bardziej długofalowym, perspektywicznym jest poprawa sytuacji demograficznej naszego narodu. Ta sytuacja demograficzna jest po prostu katastrofalna. By nasz system emerytalny oparty na solidarności międzypokoleniowej mógł funkcjonować, by się po prostu nie załamał i nie pociągnął za sobą całych finansów publicznych, to wyż demograficzny musi pojawiać się co najmniej co jedno pokolenie tj. co 20-25 lat. Tym czasem jak łatwo policzyć, od ostatniego minęło już 35 lat. Bo ostatni wyż demograficzny zakończył się zaraz po zniesieniu stanu wojennego 22 lipca 1983 roku przez gen. Jaruzelskiego. Polaków po prostu w ostatnich latach było coraz mnie i to jest rzecz jeszcze ważniejsza od tempa dochodzenia do równowagi budżetowej.
Program 500+ wpływa pozytywnie nie tylko na demografię ale i na szereg aspektów naszego życia społecznego i gospodarczego. Zredukował przecież skalę ubóstwa wśród polskich rodzin a zwłaszcza wśród dzieci, których na obszarach najsłabiej rozwiniętych, najbiedniejszych jeszcze 3 lata temu było było bardzo wiele - dzieci niedożywionych, zaniedbanych materialnie ponieważ rodzinom, które decydowały się na większą liczbę potomstwa trudno było osiągnąć dochód, który wystarczył by na podstawowe ich i dzieci potrzeby. Program 500+ wspomógł także konkretne wskaźniki makroekonomiczne, takie jak popyt wewnętrzny, czyli konsumpcja, która stała się najważniejszym motorem napędowym naszej gospodarki. Drugi w kolejności jest eksport.
Aby nie doprowadzić do nierównowagi makroekonomicznej, rok 2018 musi być rokiem inwestycji. To zresztą podkreślił urzędujący nowy minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński . Ponieważ między stroną popytową gospodarki którą wspomógł program 500+ a stroną podażową, reprezentowaną przez przedsiębiorców czy ich możliwości produkcyjnych które na popyt odpowiadają musi istnieć równowaga. A więc po realizacji programów prospołecznych z programem Rodzina 500+ na czele, przez 2 pierwsze lata rządów PiS czas najwyższy na kolejne etapy realizacji planu wyborczego i zarazem strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju premiera Mateusza Morawieckiego, które mają przynieść ulgę polskim przedsiębiorcom tak by nie pojawiła się w reakcji na wzmożony popyt ani inflacja, ani by tego wzmożonego popytu nie przejęła zagranica. By polska gospodarka rozwijała się w zrównoważony sposób.
Jeśli chodzi o program 500+ jest to program zdecydowanie dobry. Właściwie nikt dziś na scenie politycznej ani wśród komentatorów ekonomicznych nie jest w stanie znaleźć punktu zaczepienia do krytyki tego programu. Niektórzy radykalni liberałowie ekonomiczni uważają, że skuteczniejszym sposobem było by wprowadzenie sensu stricto ulgi podatkowej, większej niż dotychczas na dzieci. Po to by ludziom zostawić więcej zarobionym przez nich pieniędzy w kieszeniach, tym ludziom którzy mają potomstwo, niż redystrybucja dochodu na wszystkich przez państwo w postaci programu 500+. W torii takie postawienie sprawy się broni. Ale ci którzy twierdzą w ten sposób zapominają o jednym zasadniczym fakcie, mianowicie, że ekonomia nie jest nauką ścisłą – jest nauką społeczną. W ekonomii bardzo istotna rolę odgrywa psychologia a w percepcji przeciętnego obywatela, ojca czy matki, którzy otrzymują od państwa pieniądze w ramach programu 500+ nie ma nic bardziej przekonującego oddziałującego na świadomość niż właśnie taki bezpośredni transfer. Ludzie czują te transfery w większym stopniu niż gdyby o podobnej skali zastosowana została ulga podatkowa z tytułu tego samego czynnika czyli z tytułu posiadania dzieci. To coś w rodzaju robienia zakupów za pomocą gotówki albo karty kredytowej, mimo ze wydajemy tyle samo, to nie czujemy tego wydatku jeśli płacimy plastikową kartą. Podobnie jest w przypadku programu Rodzina 500+. Jeśli chcemy by polaków rodziło się więcej, by poczuli troskę, opiekę ze strony państwa bo państwu powinno zależeć na tym by dbać w pierwszej kolejności o rodziny które decydują się na posiadanie jak największej liczby potomstwa, to sposób redystrybucji jest właściwy. A dzięki temu że jest to program bardzo prosty który abstrahuje właściwie od wysokości dochodów polaków, który nie dzieli ich na nieco biedniejszych i nieco zamożniejszych, to program ten jest bardzo nisko kosztowy w obsłudze. Oceniam go jednoznacznie bardzo dobrze i cieszę się, że pomimo tej pierwszej fali krytyki jaka pod jego adresem miała miejsce, dziś możemy mówić o konsensusie politycznym i społecznym co do tego że program Rodzina 500+ jest programem, który powinien trwać i zostanie utrzymany bez względu na to kto w Polsce będzie sprawował rządy.
Uważam, że pierwsze dziecko, też powinno zostać objęte tym programem ze względów etycznych i „estetycznych” po pierwsze. Po drugie ze względu na to, że był jeszcze taki argument na początku dyskusji o programie 500+, że Polacy coraz częściej decydują się i decydowali przed uruchomieniem programu na posiadanie pierwszego dziecka. Natomiast z decyzją o posiadaniu drugiego dziecka, które jest warunkiem sine qua non do tego by w Polsce następowała prosta zastępowalność pokoleń, była już większa trudność. I to jest pewien argument za tym, żeby program 500+ obowiązywał dopiero od drugiego dziecka. Osobnym argumentem jest to ograniczenie budżetowe, ale w moim przekonaniu Polska jest w tak ciągłe złej, choć nieco poprawionej sytuacji demograficznej, a demografia jest jedną z miar potęgi państwa i narodu. Nie możemy sobie pozwolić na to by program 500+ obowiązywał tylko od drugiego dziecka. Musimy, jeśli tylko będzie nas na to stać, wprowadzić ten program również na dziecko pierwsze.
Program 500+ sprzyja wzrostowi gospodarczemu, nie obciąża nadmiernie finansów publicznych kosztami swojej obsługi i jest programem, który oddziałuje na świadomość ludzi, którzy są jego beneficjentami zatem zdecydowanie warto rozwijać ten program. Jest to rozwiązanie proste i zarazem w swojej prostocie znakomite.” -powiedział dla portalu Telewizja Republika, ekonomista Marian Szołucha.