– Produkcja jest na etapie 40-proc. realizacji, a wszystko to dzięki zbiórce publicznej. Musieliśmy jednak zatrzymać zdjęcia, bo wykosztowaliśmy się na zdjęcia z kaskaderami i wybuchami. Ponownie zaczniemy kręcić, jak zbierzemy odpowiednie środki – mówił aktor Marcin Kwaśny, zachęcając do wsparcia produkcji.
Aktor zachęcał do odwiedzania strony fundacjamiedzyslowami.pl, gdzie można wesprzeć produkcję filmu. – Zachęcam do wsparcia, bo film się tym żołnierzom po prostu należy. Brakuje ok. pół miliona złotych – mówił.
Kwaśny zwracał uwagę, że tylko jeden odcinek serialu w TVP kosztował 600 tys. zł, a za niewiele mniej można ukończyć film fabularny.
– Chodząc ze scenariuszem tego filmu wielokrotnie odbijałem się od ścian. Wielu odmawiało, kiedy dowiadywało się o tym, że film będzie o Żołnierzach Wyklętych. Inni chcieli ingerować w scenariusz. Np. chcieli pokazywać dobrych UB-eków. My się na to nie zgodziliśmy, bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu – wyjaśniał Kwaśny.
Podkreślał, że film ten ma być odkłamaniem historii bohaterów. – Zachęcamy do wsparcia i cały czas szukamy partnera strategicznego. Ten film ma robić wrażenie – podkreślał.
Marcin Kwaśny mówił, że fabuła filmu w głównej mierze oparta jest na historii życia Józefa Franczaka ps. Lalek, który był jednym z ostatnich Wyklętych. – Ale są tam też inne historie. Co prawda fikcyjne, ale oparte na realnych wydarzeniach. Moja postać jest wzorowana na Hieronimie Dekutowskim ps. Zapora oraz Zdzisławie Brońskim ps. Uskok – dodał.
Zdaniem Kwaśnego takiego filmu potrzebuje polskie społeczeństwo, które potrzebuje wzorów i bohaterów. – Nie możemy się wstydzić tego, że jesteśmy narodem bohaterów. Nie możemy się spychać na margines i samobiczować, trzeba zacząć mówić o tym, co szlachetne i dobre – uzupełniał.
– Pomimo że w szkole nie uczą o Żołnierzach Wyklętych czy o rotmistrzu Pileckim, to młodzież chce ich poznawać. To się na szczęście zmienia. Nurt losów tych żołnierzy porywa i jestem pewien, że ta rzeka w końcu wyleje – skwitował.