- W tym momencie musimy ponieść duże koszty, które przeznaczymy na sprzątanie tych terenów. Mamy swoje zasoby, które zostaną wykorzystane. W tym roku mieliśmy już takie przypadki, jednak ta katastrofa dla lasów jest największa od roku 1920. Stan siły wyższej umożliwia nam działania poza pewnymi procedurami. Możemy teraz rozwiązać umowy z niektórymi przedsiębiorcami z uwagi na to, że las przestał istnieć powiedziała dla Telewizji Republiki Anna Malinowska - Rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
– Sprzątanie terenów dotkniętych nawałnicami potrwa ok. 2 lata. Zrobimy wszystko, aby zajęło nam to jak najmniej czasu i wtedy zasadzimy tam nowe lasy. Czas jest bardzo ważny, gdyż większość tamtejszych drzew to sosny, które są bardzo łatwopalne. Będziemy mieli 3 stopień zagrożenia pożarami. Z tego terenu pozyskamy drewno i je sprzedamy. Pieniądze zostaną przeznaczone na sprzątanie tego terenu oraz na nowe sadzonki. Koszty, które poniesiemy są ogromne – zaznaczyła.
– Tylko część drewna będzie dobrej jakości. Klasę drewna poznamy dopiero po wnikliwych analizach. Sprzedaż będzie rozłożona na rok, może dwa lata. Wszystko zależy od sytuacji na rynku, którą musimy teraz obserwować. Jeśli polskie firmy nie byłyby zainteresowane, to już teraz zgłaszają się do nas firmy zagraniczne. Jednak przedsiębiorstwa z Polski będą miały pierwszeństwo – dodała.
– Koszty przyrodnicze są niepowetowane! Żyło tam wiele zagrożonych i rzadkich gatunków zwierząt. Większym zwierzętom raczej udało się uciec. Jednak już teraz znajdujemy wiele mniejszych gatunków. Tym którym możemy w pomóc robimy to, lecz dla wielu jest za późno. Ogromne są również straty ekonomiczne, to co najmniej miliard złotych. Zniszczeniu uległy również drogi. Strat jest wiele, jednak największa to brak lasów dla mieszkańców. Będziemy się starać jak najszybciej je odnowić, aby wróciło tam życie – mówiła Malinowska.
– Przed nami jeszcze wszystko. Nasz sprzęt skupiliśmy na udrożnianiu dróg publicznych. Od niedzieli wchodzimy do lasu, aby zacząć sprzątanie. Za wejście na teren katastrofy grozi mandat do 500 zł. Na początku będziemy starać się pouczać takie osoby, jednak notoryczne wejścia będą karane, ze względu bezpieczeństwa. Na stronie gov.pl można sprawdzić, do jakich miejsc nie można wchodzić.