- Za łatwo jest oczernić osoby przez „fake newsy” - modne stało się to określenie, ale to przecież są zwyczajne kłamstwa. Sam miałem przypadek taki przypadek. Zostałem przez jednego trolla oskarżony, że prowadzę pewien profil na Facebooku, co nie jest prawdą, i wystarczyło, że jedno takie oskarżenie padło, a wiele mediów i polityków powielało tę informację. Nie ma mechanizmu, żeby obronić się przed czymś takim - powiedział w "Polska na dzień dobry. Weekend" Marcin Makowski, dziennikarz tygodnika "Do Rzeczy".
- Jeżeli jest kryzys zaufania do mediów, to dotyka zarówno media tradycyjne i internetowe. Media tradycyjne z uwagi na tradycje cieszą się być może większym zaufaniu, za to internet z uwagi na swoją specyfikę jest bardziej podatny na różnego rodzaju manipulacje. Problem „fake newsów” polega na starej zasadzie retorycznej sprowadzania do absurdu – powiedział Marcin Makowski.
- Jest kilka źródeł pojawiania się „fake newsów”. Jednym jest zwykły trolling. "Fake news" ma swoją genezę u osoby niecieszącej się wiarygodnością, ale gdy takiego „fake newsa” poda wiele osób, uwiarygodnia się on. „Fake news” może być także elementem wojny informacyjnej, rządy państw mają świadomość, że informacja ma wielką wagę i znaczenie – dodał dziennikarz.
Jako przykład „fake newsa” przytoczono słynne już zdjęcie wiewiórki, mającej być domniemaną ofiarę „lex Szyszko”. - Ta wiewiórka pokazuje, jaka jest geneza "fake news". Jeden internauta wrzucił to zdjęcie na Facebooku. Jeżeli sam go zrobił, to skłamał, bo musiał wiedzieć, że była to gałąź, a nie pień drzewa. Jeśli to zdjęcie znalazł, dopisał fałszywy scenariusz. Potem trafia to do mediów, rozpowszechnia się. Zweryfikowane tę informację i okazało się, że jest to piramidalne kłamstwo. Media puściły tę informacje, jak gdyby były zapisane w encyklopedii Britannica. Media stały się powielaczem treści wrzucanych do sieci przez przypadkowe osoby – zauważył Makowski.
- Za łatwo jest oczernić osoby przez „fake newsy” - modne stało się to określenie, ale to przecież są zwyczajne kłamstwa. Sam miałem przypadek taki przypadek. Zostałem przez jednego trolla oskarżony, że prowadzę pewien profil na Facebooku, co nie jest prawdą, i wystarczyło, że jedno takie oskarżenie padło, a wiele mediów i polityków powielało tę informację. Nie ma mechanizmu, żeby obronić się przed czymś takim. Mamy ogromną lukę w prawie, bo ono nie zawsze potrafi nadążyć za nowymi technologiami – powiedział Marcin Makowski.