Kim jest znany telewizyjny showman organizujący seksualne castingi dla nieletnich chłopców? Jak doszło do tego, że pewien muzyk pedofil, oczekując na wyrok, zgwałcił nastolatka, a wpływowy niemiecki biznesmen wykorzystujący dzieci został wypuszczony i uciekł z Polski? Choć pedofilia na „salonach” jest równie odrażająca
co ta wśród duchownych, to mówi się o niej zdecydowanie mniej - pisze w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska" Grzegorz Wierzchołowski. [FRAGMENT]
Policjanci z warszawskiego Śródmieścia od lat wiedzą, że na ich terenie działają pedofile, z których jeden był w III RP ministrem, drugi jest znanym autorem programów telewizyjnych, inny – wiceprezesem dużego banku, kolejny – posłem, jeszcze inny – znanym reżyserem filmowym. Kiedy policjanci przesłuchiwali pedofilów o głośnych nazwiskach, naciskano na nich, by nie sporządzali z tych przesłuchań protokołów. Kiedy opisali te naciski i złożyli raport komendantowi stołecznej policji, od ofi cera wydziału spraw wewnętrznych otrzymali ustne polecenie, żeby przestali się tą sprawą zajmować, a raport uznali za niebyły. Raport nigdy zresztą do komendanta nie dotarł” – pisał kilkanaście lat temu „Wprost”.
Dziś mur milczenia wokół zboczeńców wykorzystujących dzieci powoli zaczyna się kruszyć. Niestety, dotyczy to na razie wyłącznie pedofilii w Kościele.
Kilka dni temu TVP przypomniała film Sylwestra Latkowskiego „Pedofile”, poświęcony m.in. grupie wysoko postawionych osób zamieszanych w proceder wykorzystywania dzieci na dworcu Warszawa Centralna. Obraz ten – choć wymieniono w nim nazwisko ks. Henryka Jankowskiego – koncentrował się na ludziach niezwiązanych z Kościołem, opisanych m.in. właśnie w tygodniku „Wprost”. Mimo że temat – choćby ze względu na status społeczny antybohaterów – powinien elektryzować media, zwłaszcza tabloidy, film został niemal kompletnie przemilczany. Już po emisji dokumentu Latkowski był gościem Michała Rachonia w audycji w Polskim Radiu 24. W niezwykle interesującej rozmowie reżyser uchylił rąbka tajemnicy i zasugerował, że z agencji zatrudniającej nieletnich chłopców od wielu lat korzysta słynny telewizyjny celebryta.
Latkowski powiedział: „Jakiś czas temu w tygodniku »Wprost« ukazał się tekst »Burdel Warszawa« o agencji gejowskiej, jednej z ważniejszych w Warszawie. Tam natrafiliśmy na wątek, że ta agencja zatrudniała nie tylko pełnoletnich chłopców, lecz także nieletnich. Z tej agencji korzystają celebryci, dziennikarze, biznesmeni. W pewnym momencie nawet mieliśmy listę jej klientów. Co się okazało? Tam był jeden akapit poświęcony pewnemu celebrycie. To oczywiście jest jego prywatna sprawa, że jest gejem, biseksem, bo tak naprawdę on się »sprzedaje« na zewnątrz jako miłośnik kobiet. Ale okazało się, że on korzysta z tej agencji”.
Dokumentalista bardzo dokładnie opisał sposób, w jaki telewizyjny gwiazdor realizuje swoje upodobania. „Problem jest taki, że odbywa to się w ten sposób, iż przywożą mu trzech chłopców – są specjalnie przygotowani, bo on ma pewne upodobania – i on wybiera zawsze najmłodszego”. Sylwester Latkowski dodał: „Pamiętam, jak z pretensjami jeden z szefów nadzorujących karierę tego człowieka zarzucał mi, że ciągle go [owego celebrytę] atakuję. Powiedziałem mu wprost: niech on zacznie kontrolować dowody osobiste w czasie tych swoich castingów, bo on tego nie robi. Za to widzę ostatnio, że [celebryta ten] bardzo zwalcza pedofilię, ale w Kościele. To chciałbym, żeby tak samo zajął się tą inną pedofilią”
WIĘCEJ W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ"
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Badania mężczyzn - Movember na świecie | Republika Wstajemy
Napisał do nas funkcjonariusz policji: "sytuacja w naszej służbie staje się coraz bardziej dramatyczna"
Hospicjum Sióstr Felicjanek: Miejsce, gdzie nadzieja spotyka się z opieką | Republika Wstajemy
Polska 2 listopada – co wydarzyło się tego dnia