– Uważam, że wersja, że motyw był rabunkowy jest bardzo mało prawdopodobna. Mogła być tam inna rzecz, o której my nie wiemy, a oni ją zabrali. Przestępca musi umieć pewne rzeczy zrobić. Tej zbrodni dokonali wysokiej klasy fachowcy – powiedział dla Telewizji Republika Dariusz Loranty, były negocjator policyjny.
Morderstwo Jaroszewiczów
Zabójstwo Jaroszewiczów od lat jest uważane za najgłośniejszą zbrodnię polityczną III RP. W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku bandyci wtargnęli do domu byłego premiera PRL - Piotra Jaroszewicza, w którym mieszkał on wraz z żoną Alicją Solską-Jaroszewicz. Brutalni sprawcy torturowali, a w końcu zabili Jaroszewiczów. W latach 90. aresztowano osoby podejrzane o dokonanie tego przestępstwa, ale już w 2000 roku zostały one uniewinnione.
– Ta sprawa jest dla mnie niezwykła. To była pierwsza wielka sprawa, z która posterunkowy Loranty zetknął się. To było dla mnie ogromne wydarzenie. Ja byłem tam kilka godzin po fakcie. Mamy tam szereg uwag. My dziś patrzymy na tamte działania przez pryzmat dzisiejszych działań policyjnych. Uważam, że wtedy policja zrobiła wszystko co mogła. Wtedy do oględzin kamery nie zawsze używano. Zrobiono to co środki techniczne mogły zapewnić. To była pewna zapaść, policja dopiero zaczęła się odbijać od dna – powiedział Loranty.
– Zadaniem każdego rzecznika jest przekazywanie tych informacji, których dana instytucja sobie życzy. Pamiętajmy, że policja bada całe miejsce zdarzenia. Uważam, że wersja, że motyw był rabunkowy jest bardzo mało prawdopodobna. Mogła być tam inna rzecz, o której my nie wiemy, a oni ją zabrali. Przestępca musi umieć pewne rzeczy zrobić. Tej zbrodni dokonali wysokiej klasy fachowcy. wiedzieli jak wejść, sprawnie poruszali się w środku. Ich zachowanie było zaskakujące. Z jednej strony torturowali ich, a z drugiej chwilowo odpuszczali. Całość trwała co najmniej ponad godzinę. Oni byli pewni, że nikt ich nie zaskoczy. To nie są proste umiejętności przestępcze. Myślę, że oni osiągnęli swój cel. Nic wartościowego nie zabrali, szukali czegoś innego – być może chodziło o jakąś tajemnicę – mówił Dariusz Loranty.
– Najpierw trzeba znaleźć sprawcę, a dopiero później motyw. Trzeba pamiętać, że Jaroszewicz był internowany, nie był zwolennikiem Jaruzelskiego i Kiszczaka – ci ludzie go zamknęli. Ale z drugiej strony co on mógł opublikować? Każdy wiedział kim byli ci ludzie. Nawet wtedy te rzeczy nie miały znaczenia. To były czasy kiedy Sekuła był symbolem burżuazji – podkreślił były negocjator policyjny.
– Bardzo często zlecenie i motyw jest dużo trudniej udowodnić niż dotrzeć do samych zbrodniarzy. To jest bardzo dziwna sprawa. Gang karateków zaczął funkcjonować dwa lata po morderstwie Jaroszewiczów. To mi się wszystko nie klei. Oni byli sprawnymi bandytami, ale nie mieli rozpoznania. Służby specjalne całego świata lubią się posługiwać przestępcami – o tym trzeba pamiętać – dodał.
Otrucie Skripala
W dniu otrucia Skripalowi towarzyszyła córka Julia - również została otruta. Rosjanie trafili w stanie krytycznym do szpitala, gdy stracili przytomność podczas pobytu w centrum handlowym w mieście Salisbury na południowy zachód od Londynu.
Stanowisko w sprawie zajął dzisiaj sekretarz generalny NATO. Stoltenberg ocenił, że atak na Siergieja Skripala jest nie do zaakceptowania i nie powinien mieć miejsca w cywilizowanym świecie.
– Nie wierzę, że to Rosja stoi za tym otruciem. Trzeba przemyśleć kto ma w tym interes. Nie miejmy tego kraju za stado durniów. Każdy poważny kraj ma swoich zabójców. W przypadku Skripala nie podoba mi się jedna rzecz. Skripal to jest ten szpieg, który został wyczyszczony, osądzony i odpowiedział za szpiegostwo. Takich szpiegów się już nie rusza. Tutaj wiele krajów ma interes. Nawet Niemcy! Jaki? Taki, że staną się wyłącznym partnerem Europy jak powstanie taki bojkot. To ogromny interes gospodarczy – ocenił Dariusz Loranty.