Nie ma się co łudzić, to tylko rezolucja Parlamentu Europejskiego, jej wpływ jest raczej symboliczny – komentował przyjęcie zapisu o zwrocie wraku w rezolucji PE Paweł Lisicki redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.
– Wcześniej nie mieliśmy wsparcia od państw europejskich, bo o nie nie zabiegaliśmy – stwierdził Lisicki.
Jego zdaniem, polskie władze powinny dużo wcześniej, zaraz po katastrofie smoleńskiej, upomnieć się o pomoc Europy. Podkreślił, że nie doszło do tego, ponieważ świat mylnie interpretował wówczas poczynania Rosji.
– Panowała powszechna teza, że Rosja się zmieniła, że trzeba współpracować z Putinem i nie odwoływać się do presji, rezolucji itd. – uznał. – W tamtym roku, kiedy doszło do rezolucji na Majdanie, nagle Putin przekształcił się w synonim wszelkiego zła – zauważył.
Lisicki uznał, że rosyjskie śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej do momentu, kiedy MAK oskarżył generała Błasika o ingerencję w działania pilotów, było w Polsce traktowane jako zupełnie przejrzyste.
– Pierwszy moment, kiedy nastąpił zwrot tej optymistycznej narracji był wtedy, kiedy MAK powiedział, że przyczyną katastrofy był pijany gen. Błasik w kabinie pilotów – mówił. – Sposób prowadzenia przez Polskę śledztwa jest katastrofą, rezygnacją z przysługujących naszemu państwu atrybutów, całym szeregiem zaniedbań i zaniechań – skwitował.
Zaznaczył również, że wpływ na fatalnie prowadzone śledztwo w sprawie Smoleńska miała również postawa polskich władz.
– Postępowanie w tej sprawie wynikało z nastawienia do Rosji wielu polityków na Zachodzie, ale także z nastawienia polskich władz – mówił. – Tusk twierdził, że to będzie jedno z najbardziej przejrzystych i dobrze prowadzonych śledztw w historii – dodał.