Jestem na liście osobistych wrogów Jarosława Kaczyńskiego. Ale w Polsce szkalowany jest praktycznie każdy, kto odważy się go krytykować. Mamy obowiązek być jako dziennikarze bezstronnymi, ale jak można zachować obiektywizm, gdy toczy się walka o wolność słowa i państwo prawa? Gdy zajmuje się jasną pozycję, o wrogów nietrudno – mówił Tomasz Lis w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Die Welt".
Tomasz Lis pożegnał się wczoraj z Telewizją Polską. Późnym wieczorem wyemitowany został ostatni odcinek programu "Tomasz Lis na żywo", podczas którego dziennikarz ogłosił koniec demokracji. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziś rozmowa z Lisem ukazała się na łamach niemieckiego dziennika. Nikogo to raczej nie dziwi, bo już jakiś czas temu w rozmowie z TV Republiką zapowiedział niniejsze działania. W wywiadzie dzieli nasz kraj na dwie Polski, z jednej strony na tę zwykłych obywateli, z drugiej zaś rządu i "wiernych mu ludzi". – Między nimi przebiega rów, który staje się coraz głębszy. Wielu Polaków jest przerażonych zmianami i zadaje sobie dziś pytanie, jak mogli być tak szalonym i oddać głos na PiS – przekonuje Lis.
Jak tłumaczy, wyborcy PiS są zaskoczeni radykalizmem tej partii, a "maski opadły od razu po wyborach". – Polacy zorientowali się, że Szydło jest tylko marionetką Kaczyńskiego i że to on „pociąga za sznurki” w partii oraz w rządzie – stwierdził.
Lis tłumaczy dziennikarzowi, że domeną Kaczyńskiego jest mściwość. – Jestem na jego liście osobistych wrogów. Ale w Polsce szkalowany jest praktycznie każdy, kto odważy się krytykować Kaczyńskiego – przekonuje. – Mamy obowiązek być jako dziennikarze bezstronnym, ale jak można zachować obiektywizm, gdy toczy się walka o wolność słowa i państwo prawa. Gdy zajmuje się jasną pozycję, o wrogów nietrudno – dodał.
Według naczelnego "Newsweeka" Kaczyński "pokazuje nam i reszcie Europy „środkowy palec”. Przekonuje, że Kaczyński demontuje liberalną demokrację i niszczy osiągnięcia ostatnich 25 lat, a napędza go chęć zemsty. – Mści się za to, że już raz był u władzy, a potem przegrał wybory. On uważa, że wyborcy zrobili mu wtedy krzywdę. Teraz powrócił i może zrobić to, co mu się wtedy nie udało: przebudować państwo i wyjaśnić katastrofę Smoleńską. On potrzebuje konfliktu i wrogów, by móc funkcjonować – twierdzi Lis.