Leszek Miller mówi o likwidacji urzędu prezydenta. Byłemu działaczowi komunistycznej PZPR sekunduje Bogdan Zdrojewski z PO
Dawny komunistyczny aparatczyk, a teraz zwolennik Tuska, mówi o likwidacji urzędu prezydenta. Dla byłego sekretarza PZPR, zaangażowanie Andrzeja Dudy w uwolnienie więźniów politycznych reżimu Tuska - Kamińskiego i Wąsika - było "czarnym dniem dla polskiej demokracji". Opinię Millera wsparł jeden z czołowych polityków PO Bogdan Zdrojewski.
— To jest czarny dzień dla polskiej demokracji i praworządności, także dla urzędu prezydenta. Poważnie się zastanawiam, czy po tej prezydenturze nie powinno się dążyć do pozbycia urzędu prezydenta, który nie jest potrzebny, a może dostać się w takie ręce, jakie teraz widzimy — stwierdził w Onecie Miller.
Dawny komunistyczny aparatczyk, jeden z głównych bohaterów "moskiewskiej pożyczki", skandalicznie skomentował wtorkową decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawieniu Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
- Jeszcze niedawno pan Duda zarzekał się, że nie ułaskawi Wąsika i Kamińskiego po raz drugi, a to uczynił. Z tego płynie jedyny optymistyczny wniosek, że konsekwencja się opłaca. Myślę o konsekwencji pana Adama Bodnara, który trzymał się litery prawa. I w tej konfrontacji pan Duda skapitulował , powiedział bezczelnie Miller.
Opinię niedawno pozyskanego dla "obozu demokracji i postępu" byłego (?) miłośnika Moskwy, wsparł Zdrojewski z PO. "Faktem jest, że ostatnie aktywności PAD, jego obecna kadencja może być źródłem poważnej refleksji czy ten urząd ma rację bytu. Takiej degrengolady, upadku, upartyjnienia, instrumentalności i poniewierania wiedzy czysto prawniczej trudno nie zauważyć. Sama kancelaria stała się jakimś dziwnym przybytkiem niekompetencji, bufonady, arogancji i archaicznego patriotyzmu", nie żałował sobie w twitterowym wpisie działacz formacji Tuska.
Obaj panowie, a teraz także towarzysze w walce o "demokrację", nie wspomnieli, jakie ciało powinno zastąpić prezydenta, po likwidacji tego stanowiska. Czy byłby to, wzorem PRL, przewodniczący Rady Państwa, a może wprost I sekretarz "przewodniej partii"?