Kurator oświaty o byłym nauczycielu Morawieckiego: Wystawił sobie świadectwo podłości
Wiedza o Społeczeństwie. Na nauczycieli tego przedmiotu wybierano zwykle w PRL osoby najgłupsze, często nawet bez stosownego przygotowania pedagogicznego. "Nauczyciele" WOS i PO (nie to nie skrót czołowej partii totalnych opozycjonistów, ale "Przysposobienia Obronnego") nawet dla komuny byli za tępi (o wiedzy już nie mówiąc), by uczyć historii, matematyki, języka polskiego lub choćby podawać piłki na WF (po gimnastyce trzeba było je przecież policzyć). W mojej szkole WOS-u uczył emerytowany trep, który był, co okazało się po latach, za tępy nawet do Ludowego Wojska Polskiego. Nie polotu i wiedzy od niego jednak w szkole wymagano - miał kochać Związek Sowiecki, należeć do PZPR, wyznawać marksistowski "naukowy światopogląd". Czy podobnie było w liceum, które ukończył Mateusz Morawiecki?
A może w szkole obecnego premiera było wprost przeciwnie. Nauczyciel WOS-u był umysłem wielkim, twórczym, błyskotliwym, krnąbrnym. Człowiekiem, którego codzienna lekturą była np. paryska "Kultura" znad której wzrok podnosił tylko po to, by zerknąć na znajdujący się na ścianie portret marszałka Józefa Piłsudskiego. Jeśli tak było to gratulujemy Panu Premierowi. Gratulujemy także jego nauczycielowi WOS. Był on wyjątkowym nauczycielem tego "przedmiotu", kimś w rodzaju yeti.
O Marku Jędrychowskim (to samo nazwisko nosił Stefan Jędrychowski, komunistyczny minister spraw zagranicznych, sowiecki kolaborant, na którego sąd Polskiego Państwa Podziemnego wydał wyrok śmierci), nauczycielu Mateusza Morawieckiego w klasach III-IV, słychać jest przeważnie wtedy, gdy opozycyjnym partiom "znowu coś nie wyszło". Spaliła na panewce prowokacja wobec Jana Pawła II, nie zabrakło węgla, gazu... No to, w odruchu rozpaczy (?) wyciąga się byłego pedagoga młodego Mateusza. On "zaprzyjaźnionym mediom" przedstawi odpowiednio źle postać obecnego premiera, który już w szkole chyba marzył, by naruszać trójpodział władzy i lekceważyć konstytucję.
A przecież szacunku do demokracji - w tym konstytucji i trójpodziału władzy uczył Jędrychowski (nie Stefan, ale Marek oczywiście) już w latach 80. Był to jak powszechnie wiadomo okres rozkwitu praworządności i przestrzegania praw obywatelskich. Coś mogliby o tym powiedzieć dzisiaj już niestety nieżyjący Jaruzelski, Kiszczak i Urban.
Oni w przeciwieństwie do Morawieckiego (którego w latach 80. wielokrotnie zatrzymywano, przesłuchiwano, bito, a nawet grożono śmiercią) są jedynie postaciami "kontrowersyjnymi". Obecny premier jest w oczach wywiadowanego ostatnio przez Onet pedagoga postacią, która zapisze się w historii naszego kraju "jednoznacznie źle".
Zrozumienia dla odważnej obywatelskiej postawy wrocławskiego nauczyciela nie ma jednak spora część internautów. Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak uznała ją wręcz za skandal. I nie chodzi tu bynajmniej o politykę.
„Nauczyciel, który mówi źle o swoim uczniu, nie jest godny nazywać się nauczycielem. Przedstawiający się jako nauczyciel Premiera, wystawił sobie świadectwo podłości wobec tych, którzy zostali mu powierzeni przez rodziców, żeby ich kształtował, uczył i wychowywał” - napisała na Twitterze Pani kurator. To co napisał publicysta i dziennikarz Wiktor Świetlik, można przeczytać na opublikowanym przez nas zdjęciu.