Nie spodziewałem się tak silnej presji cenzuralnej i nietolerancyjnej – przyznaje Waldemar Kuczyński, który opisuje na Facebooku reakcję swojego środowiska na jego wpisy poświęcone agenturalnej przeszłości byłego prezydenta Lecha Wałęsy.
"Będziemy musieli spojrzeć prawdzie w oczy. Prawdzie nie o Lechu Wałęsie, lecz o trwającym kilka lat fragmencie jego biografii, fragmencie donosiciela SB. Lech się z tego dość szybko uwolnił, ale był i to nie ulegnie zmiany" – napisał w poniedziałek na swoim profilu na Facebooku Marian Waldemar Kuczyński, doradca Lecha Wałęsy podczas strajku w 1980 roku. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziennikarz poświęcił sprawie współpracy Wałęsy z SB trzy wpisy, które - jak przyznaje - spotkały się z pozytywnym odzewem ze strony swojego środowiska.
Kuczyński napisał na portalu społecznościowym, że po swoich wpisach zaczął odczuwać "nacisk środowiskowy", by nie kontynuował tego sposobu pisania. Jak twierdzi, wymyśla się do tego różne przedziwne motywy, które miałyby go do tego skłonić. "Od utraty kontroli nad słowem, a nawet nad myśleniem, do przechodzenia "na stronę PiS-owska". Tu i ówdzie jestem już prawie obok Wyszkowskiego" – pisze dziennikarz.
"Nie ukrywam, że taka reakcja jest dla mnie dużym i przykrym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się tak silnej presji cenzuralnej i nietolerancyjnej. Otóż chcę wyraźnie napisać, że żadne środowiskowe naciski i kwasy nie wpłyną w najmniejszym stopniu na to co będę pisał w sprawie donosicielskiego epizodu w życiu Lecha Wałęsy, jak i w każdej innej. Pisał będę to co myślę, bez oglądania się jak to będzie odbierane" – kwituje sprawę.