Donald Tusk udzielił wywiadu "Wyborczej". Generalnie rozmowa z politykiem miała dotyczyć piłki nożnej, przeprowadzona była na tle Mundialu. Oczywiście nie obyło się bez licznych nawiązań do polskiej polityki. "Król Europy" w pewnym momencie puścił wodze fantazji przerósł samego siebie - nazwał Jarosława Kaczyńskiego "liderem proputinowskiego obozu".
Tusk nie przepuści żadnej okazji do narzekania na polski rząd. Podobnie jest z całą opozycją, ale przykład - jak widać - idzie z góry.
Tym razem z "Gazetą Wyborczą" miał rozmawiać o piłce nożnej. Nie obyło się bez licznych przytyków w kierunku partii rządzącej.
Dziennikarka "GW" zapytała "króla Europy", czy jego wytransferowanie do Brukseli nie było błędem... a ten zaczął wychwalać swoje rządy w Polsce.
- Przez siedem lat moja drużyna wygrywała wszystkie mecze. Nawet Barcelona z Messim czasem przegrywa i to z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Warto też pamiętać, że liderem naszej futbolowej reprezentacji jest zawodnik od lat grający za granicą, a konkretnie - o zgrozo - w Niemczech. Mój pięcioletni kontrakt z Brukselą to przy tym niewinna igraszka - stwierdził były premier.
Dało to pretekst do pytania o powrót Tuska do krajowej polityki i być może utworzenie nowej partii.
- W sezonie 2018/2019 liczyć się będą dwie drużyny. Mecz finałowy będzie pasjonujący, każdy wynik możliwy, być może o wszystkim rozstrzygnie dogrywka. I proszę mnie nie pytać, co mam na myśli. Tak sobie powiedziałem - odparł tajemniczo szef rady Europejskiej.
Tusk, nagle zaczął mówić o Moskwie.
- Moskwa cieszy się z każdego aktu nielojalności wewnątrz Unii Europejskiej. Kto osłabia Unię lub liczy na jej rozpad, obiektywnie rzecz biorąc, kibicuje Rosji. - stwierdził.
Na koniec wypalił, że Jarosław "Kaczyński stał się jednym z liderów proputinowskiego obozu politycznego w Europie".