Do niedawna, główną zaletą reżimu Łukaszenki było to, że nie grał on kartą mniejszości narodowych. Można powiedzieć, że nie robił tego wcale. Nie ingerował w sprawy mniejszości białoruskiej w Polsce. Polaków na Białorusi traktował przez lata dobrze, wbrew temu co wielu mu zarzuca. Oburzenie wywołał niegdyś, gdy na pytanie Sikorskiego o prawa mniejszości polskiej na Białorusi, powiedział mu "stop" i stwierdził, że dla niego nie istnieje żadna "polska mniejszość" tylko "nasi Polacy". Chodziło mu zapewne o to, że to białoruscy obywatele, traktowani na równych prawach, choć trochę to zabrzmiało, jakby mówił o swoich wielkoksiążęcych poddanych.
Jednak niczym w rodzaju wielkiego kniazia Łukaszenka nie został, choć miał na to zadatki, idąc powoli drogą zbuntowanego wasala Moskwy. To jednak temat na odrębne rozważania, więc tu powiem tak po krótce. Kiedy lud mu wyszedł na ulice, zareagował terrorem, co jednak protestów nie zakończyło a Łukaszenkę pchnęło z powrotem w objęcia Rosji. Z Polaków próbuje zrobić winowajców i straszy polskim zagrożeniem, co nie wróży dobrze polskiej mniejszości na Białorusi.
Obawiam się, że za jakiś czas może zacząć się ingerowanie w sprawy mniejszości białoruskiej i prawosławnej w Polsce. Już pisałem, że Putin ma tu dość silną agenturę zarówno wśród polskich narodowców jak i wśród prawosławnych "separów". Jednak na odległość Putinowi trudno tu nabroić, zwłaszcza, że Katolicy i Prawosławni żyją tu od lat zgodnie i większych konfliktów nie ma. Co innego, gdy mniejszości zaczną być wspierane przez sąsiednie "macierzyste" państwo na pasku Rosji. Można w ten sposób wywołać konflikty, prowadzące do destabilizacji regionu a pośrednio całego kraju. Łukaszenka teraz będzie realizował ściśle politykę Rosji, bo innych możliwości ruchu już nie ma. Kiedy do władzy dojdzie opozycja, może być...jeszcze gorzej. Głównym graczem opozycji jest Babariko, obecnie uwięziony, były szef bankowej filii Gazpromu na Białorusi. Kto choć trochę orientuje się w polityce wschodniej, wie, że Gazprom to ważny instrument w rękach imperialnej Rosji i że takie stanowisko musieli obsadzić swoim. Inni opozycyjni liderzy to głównie byłe "szyszki" w łukaszenkowskiej administracji, które zapewne dostały rozkaz przejścia do opozycji. W ten temat zbyt głęboko w tym miejscu nie chcę wchodzić. Chcę tylko pokazać, że, pomijając problemy geopolityczne, dojście białoruskiej opozycji do władzy, może mieć złe skutki dla naszych wewnętrznych Kresów. Zmiany na Białorusi mogą pośrednio wywołać zamieszanie na Podlasiu. Łukaszenka, wracając na krótki łańcuch Rosji, może zacząć szczucie, które już zaczął u siebie. Opozycja, po dojściu do władzy, może być jeszcze gorsza. Czy głoszę jakąś kresową Apokalipsę? Nie! Chcę tylko zwrócić uwagę na potencjalne problemy. Z problemami tymi sobie poradzimy lub nawet nie dopuścimy do ich pojawienia się, jeśli będziemy działać mądrze. Poradzimy sobie lepiej, jeśli będziemy wcześniej zdawać sobie z nich sprawę.