W programie „Wolne głosy” politolog i publicysta tygodnika W Sieci Grzegorz Kostrzewa-Zorbas podkreślał zalety ewentualnego wejścia Polski do natowskiego programu Nuclear Sharing. Z kolei dr Rafał Brzeski wyraził obawę, iż Polska staję się „państwem garnizonowym”.
W programie odnoszono się do słów publicysty tygodnika The Economist Edwarda Lucasa, który wyraził opinię o tym, że w Polsce powinna być amerykańska broń jądrowa.
– Polska potrzebuje amerykańskiej broni nuklearnej na swoim terytorium. Jednocześnie powinna bardziej integrować się z państwami skandynawskimi i bałtyckimi, co zwiększy jej bezpieczeństwo względem Rosji – mówił kilka dni temu Lucas.
– W tygodniku sieci proponowałem niedawno kilka wariantów odstraszania. Jednym z nim byłoby właśnie wejście do natowskiego programu Nuclear Sharing – stwierdził Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. Wyjaśnił, że program ten polega na tym, że amerykańskie głowice jądrowe są składowane na terytorium sześciu państw europejskich. – Tam jest ona przygotowana do użycia przez siły amerykańskie lub państw sojuszniczych w razie zagrożenia wojną – uzupełniał publicysta i politolog.
Jego zdaniem „to znakomity program, który skutecznie odstrasza Rosję zgodnie z zasadą, że lepiej nie tykać państwa, które posiada na swoim terytorium broń jądrową”. – Jeden z uczestniczących w programie krajów, czyli Niemcy zamierza zrezygnować, stąd szansa Polski, by coś wynegocjować w tej sprawie – ocenił Kostrzewa-Zorbas. Podkreślał, że lokalizacja takiego składu broni jądrowej w Polsce nie musiałaby ujawniona do wiadomości publicznej, nie budziłaby więc protestów społecznych, a zapewniałaby realne bezpieczeństwo.
– Po wypowiedzi Lucasa mam jedno skojarzenie, mianowicie z hasłem goebbelsowskiej propagandy z lat 40. XX w. – stwierdził drugi gość rozmowy dr Rafał Brzeski.
Politolog wyraził obawę w temacie tego, że Polska jest przekształcana w „państwo garnizonowe”. – Bardziej byłbym zadowolony, gdybyśmy zadbali o nasze polskie siły i podnosili tym samym cenę poniesioną przez agresora w przypadku ataku – wyjaśniał dr Brzeski. – Chciałbym też, żebyśmy uszczelnili swoje systemy informacyjne, ale też byśmy byli w tym obszarze bardziej aktywni – uzupełniał.
– Na razie obecność amerykańska jest jednak bardzo mała, słaba i niepewna w kontekście stałości – odniósł się do wypowiedzi poprzednika Kostrzewa-Zorbas.
– Mam wrażenie, że robimy z Lucasa co najmniej rzecznika brytyjskiej królowej albo całego zachodu. Mamy trochę kolonialne myślenie w tej sprawie – mówił politolog, odnosząc się do słów publicysty The Economist. W jego opinii Edward Lucas nie może mówić w imieniu Ameryki. – Gdyby Amerykanie chcieli o tym poinformować (o pomyśle rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce – przyp. red.), nie zrobiliby tego przez Edwarda Lucasa – zaznaczył.