Posłowie opozycji już w 2012 roku informowali o nieprawidłowościach w pełnieniu podwójnej funkcji przez Romana Koseckiego, który, obejmując stanowisko wiceprezesa PZPN, nie zrzekł się mandatu poselskiego. Komisja Sejmowa po dwóch latach rozpatrzyła wniosek i uznała, że Kosecki nie musi rezygnować z bycia posłem.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Kosecki zaznaczał, że nie jest odosobnionym przypadkiem takiego działania.
– Gdzie było Biura Analiz Sejmowych, gdy senator Antoni Piechniczek sprawował w PZPN tę samą funkcję, co ja? – zastanawiał się.
Przemysław Wipler, który był, obok Marcina Mastalerka, jednym z polityków wnoszących o zbadanie tej sprawy, stwierdził, że pozostawienie mandatu Koseckiemu uwarunkowane jest politycznie. Świadczyć ma o tym fakt, że Komisja Sejmowa zignorowała merytoryczne argumenty i analizy ekspertów prawnych.
Wipler przypomniał również sprawę z 2007 roku, kiedy to ówczesny marszałek Bronisław Komorowski próbował pozbawić mandatu posła PiS Jana Ołdakowskiego. Ołdakowski pełnił wówczas funkcję dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego.
Zarzuty wobec Romana Koseckiego politycy opozycji sformułowali zaraz po objęciu przez niego funkcji wiceprezesa PZPN ds. szkolenia. Swój wniosek argumentowali tym, że prawo zakazuje łączenia mandatu z „z pracą w organizacji, która prowadzi działalność gospodarczą w oparciu o mienie publiczne”, a do takich można zaliczyć PZPN, który zajmuje się sprzedażą biletów na wydarzania organizowane na obiektach komunalnych. Podobną opinię podczas posiedzenia sejmowej Komisji Regulaminowej przedstawiła jedna z ekspertek Biura Analiz Sejmowych.
Wbrew merytorycznej argumentacji, posłowie zagłosowali za oddaleniem zarzutów Mastalerka i Wiplera.