Dzisiaj odbyła się pierwsza rozprawa sądowa pomiędzy eurodeputowanymi Januszem Korwin-Mikkem i Michałem Bonim.
Prezes partii KORWiN jest autorem uchwały lustracyjnej z 1992 roku, której intencją było ujawnienie tajnych współpracowników służb bezpieczeństwa PRL-u. Janusz Korwin-Mikke nazwał Michała Boniego agentem, co po latach okazało się prawdą potwierdzoną przez IPN. Michał Boni w 1992 roku publicznie nazwał Janusza Korwin-Mikkego „oszołomem” w ramach zemsty za działalność lustracyjną. W związku z tym Janusz Korwin-Mikke oczekiwał przeprosin i zadeklarował, że jeśli Boni tego nie zrobi, to uczyni mu dyshonor w postaci spoliczkowania. Gdy spotkali się po latach, Janusz Korwin-Mikke dotrzymał danego słowa.
Po rozprawie prezes partii KORWiN powiedział – Sprawa dotyka fundamentalnych wartości: czy istnieją jeszcze jakieś prywatne formy
postępowania w prawie czy wszystko musi odbywać się przed państwem? Moje ostatnie słowa na rozprawie były mniej więcej takie: jak obrazi mnie dziecko, to nie odwołuje się do sądu dla nieletnich, tylko daję klapsa. Pan Boni powiedział, że zacisnęły mu się pięści, żeby mi oddać. Mnie się pięści nie zacisnęły, bo ja go nie uderzyłem, tylko spoliczkowałem. To nie jest po to, żeby uderzyć czy sprawić ból. To jest czynność czysto symboliczna. I wydaje się, że o to jest spór – czy istnieją czynności symboliczne, dyshonorujące czy wszystko musi być zrobione przez sąd? – mówił Janusz Korwin-Mikke.
– Kiedy pan Boni w 2007 roku przyznał się, że był agentem, to nie uznał za rozsądne, żeby mnie przeprosić. Twierdzi, że przeprasza wszystkich, których pokrzywdził jako agent, ale to mnie nie obejmuje. To mnie wyzwał od oszołomów, bo miałem czelność nazwać go agentem – dodaje.
Prezes partii KORWiN wyjaśnił – Pan Boni wiedział, że ja poprosiłem o przeprosiny i że obiecałem, że go spoliczkuję (…). Nie chciałem tego robić przy telewizji, spoliczkowałem go w miejscu zamkniętym, pałacyku MSZ-u, gdzie było tylko kilkanaście osób. Najbardziej zszokowało mnie, że ja dołożyłem starań, żeby odbyło się to w kuluarach, a on natychmiast siadł do Twittera i poinformował o tym cały świat. To mnie zdziwiło, bo kiedyś ludzie, kiedy wpadli do szamba, to się raczej tego wstydzili, a nie oznajmiali tego wszystkim