Ukraińcy mają odpowiednią ilość sprzętu, żeby zaatakować separatystów w Debalcewie z północy. Problem jest wyłącznie polityczny, bo taki ruch zostałby potraktowany jako naruszenie uzgodnień z Mińska. Decyzja należy do Poroszenki: czy złamie porozumienie, czy zostawi swoich żołnierzy na pastwę losu w Debalcewie – mówił na antenie Telewizji Republika Tomasz Maciejczuk korespondent z Donbasu.
– Wszystko wskazuje na to, że Debalcewe będzie drugim Iłowajskiem. To będzie straszna tragedia, bo tam jest dużo sprzętu wojskowego i dużo żołnierzy – prognozował.
Maciejczuk podkreślał, ze sytuacja w rejonie Debalcewe jest bardzo trudna, rozejm nie jest przestrzegany i co chwila dochodzi do ostrzału ukraińskiego wojska przez terrorystów.
– Pozycje ukraińskich wojsk są nieustannie ostrzeliwane. Wojna trwa, nic się nie zmienia się na lepsze – zaznaczył. – Droga z Debalcewa do Artiomowska przechodzi z rąk do rąk, niestety częściej znajduje się w rękach separatystów. Linia frontu ciągle się zmienia – dodał.
Korespondent informował również, że jedyna możliwością opuszczenia pozycji przez ukraińskie wojsko jest poddanie się i pozostawienie całego uzbrojenia terrorystom.
– Ukraińcy tylko bezbronni mogą zejść ze swoich pozycji, a nie wiadomo, co zrobią z nimi separatyści – uznał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Merkel i Poroszenko wzywają Putina, aby wykorzystał swój wpływ na terrorystów