Szef Solidarności kopalni Brzeszcze powiedział, że obecność premiera rządu w tej chwili w Brzeszczach byłoby pewnego rodzaju aktem politycznym, nie należy tego upolityczniać i nie jest to wskazane – tłumaczyła się wczoraj premier Ewa Kopacz po wypowiedziach Beaty Szydło.
Ewa Kopacz podczas konferencji prasowej w Krakowie odniosła się do zarzutów Beaty Szydło, która wypominała obecnej premier brak zainteresowania problemami kopalni Brzeszcze.
– Chcę państwu powiedzieć, że szef „Solidarności” kopalni Brzeszcze gościł w Warszawie w minioną środę i wtedy, kiedy rozmawiał z rządem, ale również z przedstawicielem zarządu, z prezesem spółki energetycznej – nie wymieniam celowo nazwy – rozmawiał również z ministrem skarbu państwa w obecności marszałka województwa małopolskiego. Powiedział wręcz – tu cytuję słowa tych, którzy byli obecni na tym spotkaniu, że obecność premiera rządu w tej chwili w Brzeszczach byłoby pewnego rodzaju aktem politycznym, nie należy tego upolityczniać i nie jest to wskazane – mówiła Kopacz. – Mało tego, przyjechał również do Warszawy z propozycją, aby przetarg, który powinien być rozpisany, żeby wstrzymać, przesunąć o 2 tygodnie. Z taką propozycją przyjechał do Warszawy. Nie wiem, czy o tym wiedziała pani Szydło, czy o tym wiedzieli jego koledzy związkowcy, ale czy o tym wiedzieli przede wszystkim pracownicy, którzy pracują w tej kopalni – dodała.
Zarzuciła również Beacie Szydło posługiwanie się językiem nienawiści, podkreślała przy tym, że jej rząd ma liczne zasługi w zakresie pomocy polskiemu rolnictwu. Krytykowała również postawę przedstawicieli związkowców z kopalni Brzeszcze.
– Jeśli ktokolwiek dzisiaj z opozycji, a niestety w dniu dzisiejszym stała się tą osobą, tym symbolem pani Beata Szydło, która nie ma konkretnej propozycji na rozwiązanie, a tylko prezentuje państwu taki język nienawiści, próbując pokazać nieporadność rządu, nienawiść w stosunku do rządu, to nie wyrażam zgody na tego rodzaju działania. Dlaczego? To ja przywiozłam program dla Śląska, to ja podjęłam trudne rozmowy z górnikami, ze związkowcami po to, żeby ustanowić porozumienie, które w styczniu zostało podpisane. Dzisiaj to porozumienie jest realizowane i jestem gwarantem tego porozumienia. I gwarantuję państwu, że nie należę do osób, które biegają po kraju czy jeżdżą po kraju, po to, żeby obiecywać na prawo i lewo, ale jeśli już obiecuję, to mam to przemyślane, policzone i stąd te moje obietnice nie są pustymi obietnicami – stwierdziła. – Dzisiaj bardzo proszę tylko, żeby w trudnych sytuacjach – tam, gdzie jest przedstawiciel związków zawodowych, żeby rzeczywiście ten przedstawiciel związków zawodowych był przedstawicielem załogi, a nie działaczem politycznym. Bo jeśli w środę rozmawia z rządem, jeśli mówi o konkretnych rozwiązaniach, przyjeżdża z konkretnymi propozycjami, a dzisiaj wychodzi na konferencję obok pani Beaty Szydło – liderki opozycji – i mówi zupełnie inne słowa, mówiąc o tym, że powinnam się tam znaleźć, to ktoś musi się wreszcie zdecydować: ja się w styczniu zdecydowałam – podkreślała.
– Podjęłam bardzo trudną decyzję. Decyzję, którą trzeba będzie w bardzo ekstremalnych warunkach realizować i ją zrealizuje. To porozumienie na rzecz ratowania i restrukturyzacji górnictwa, w tym również jest kopalnia Brzeszcze i nie wycofuję się z tego. Natomiast wyznaję taką zasadę: jeśli ktoś mówi, że nie powinnam się znaleźć, mimo, że propozycja od przedstawiciela rządu, czyli ministra skarbu, pada, aby premier polskiego rządu jako gwarant tego porozumienia i realizacji tego porozumienia zjawiła się w kopalni, mówi absolutnie „nie”, to ja tam na siłę wchodzić nie będę. Ale okazuje się, że może trzeba. Bo to dowód na to, że tam się toczy jakaś gra polityczna, a nie toczy się prawdziwa chęć pomocy i nie toczą się prawdziwe rozmowy, które mają w konsekwencji pomóc pracownikom, czyli górnikom zatrudnionym w tejże kopalni. I to wszystko. Dziękuję bardzo – dodała na koniec.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Szydło: Łatwiej jest wozić po Polsce stoły i krzesła, niż wiarygodność i uczciwość