W III RP są nagradzani głównie ci pisarze i artyści, którzy wypowiadają się źle o Polsce i są „proeuropejscy”. Nie można im odmówić talentu ani weny – tworzą bardzo dobre dzieła, czasami wręcz wybitne, tyle że ich poglądy są wymierzone we własną ojczyznę - pisze Dorota Kania w dzisiejszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie".
Wystarczy sprawdzić, kto był laureatem nagród ustanowionych przez „elity” III RP oraz międzynarodowe gremia, by się przekonać, że powyższe stwierdzenia są prawdziwe. Mało tego, tzw. elity przez całe lata starały się obrzydzić twórczość innych wybitnych pisarzy, którzy reprezentowali wolne, nieobciążone manierą liberalizmu poglądy.
Nobel dla swoich
W III RP literacka Nagroda Nobla przypadła dwóm pisarkom – Wisławie Szymborskiej i Oldze Tokarczuk. Obydwie były wcześniej laureatkami nagród przyznawanych przez lewicowe elity, obydwie stały się literackimi celebrytkami „salonu”.
W III RP starano się nie mówić o tym, że Wisława Szymborska podpisała obrzydliwą rezolucję z 8 lutego 1953 r., razem z innymi członkami krakowskiego oddziału Związku Literatów Polskich, która poparła stalinowskie władze PRL po wyroku skazującym duchownych katolickich na karę śmierci w sfingowanym procesie pokazowym, zwanym procesem księży kurii krakowskiej. Rezolucja powstała wówczas, gdy trzech skazanych księży oczekiwało na wykonanie wyroków śmierci i była poparciem dla rozprawy z Kościołem, a w rezultacie legitymizowała wydane w stalinowskim procesie pokazowym wyroki śmierci.
W III RP Szymborska nigdy nie odniosła się do tej rezolucji – pytana przez dziennikarzy mówiła, że „nie pamięta”. Opowiadała natomiast o swojej akceptacji komunizmu. Annie Bikont i Joannie Szczęsnej powiedziała: „Nie żałuję tego doświadczenia, choć może trwało za długo. Nie uważam tych lat za całkiem stracone”.
Gdy Szymborska odbierała Nagrodę Nobla, zewsząd płynęły listy gratulacyjne – był to wielki dzień dla naszej ojczyzny, ponieważ Polka odebrała najważniejszą nagrodę literacką. Akademia Szwedzka przyznała ją jej za „poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości”.
Dla wtajemniczonych było wtedy jasne, dlaczego Nobel przypadł Szymborskiej, a nie Zbigniewowi Herbertowi, Tadeuszowi Różewiczowi, Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi czy Antoniemu Liberze. Lobbing prowadzony przez środowisko Adama Michnika był (i jest) w Szwecji niezwykle skuteczny. A ich typem do Nobla była właśnie Szymborska, podobnie jak teraz Olga Tokarczuk, a nie wspomniani wyżej żyjący wielcy twórcy.
<<< CZYTAJ RÓWNIEŻ: No nieźle... Mucha: Olga Tokarczuk i Donald Tusk to dwa najważniejsze polskie głosy w tym roku >>>
„Trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów” – mówiła Tokarczuk w październiku 2015 r. w programie „Minęła dwudziesta” w TVP Info. Odebrała wówczas nagrodę Nike za „Księgi Jakubowe” – wybitną książkę, do której pisarka w fatalny sposób dopisała własną ideologię. Dziś Tokarczuk podtrzymuje te słowa. Mówi też o obronie klimatu, wolności kobiet i poparciu dla LGBT. Z takimi poglądami, swoim talentem i Noblem jest pewne, że „elity” o niej na pewno nie zapomną.
CAŁY FELIETON CZYTAJ W DZISIEJSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ CODZIENNIE"
#GPC w przeglądzie prasy #TVPinfo. @antoni_trzmiel w @tvp_info. pic.twitter.com/9Odvyrq2O7
— GP Codziennie (@GPCodziennie) December 9, 2019