– Do końca istnienia struktury Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jakim było w kształcie powołanym i prowadzonym przez generała Kiszczaka, który pamiętajmy był wicepremierem i szefem MSW także w rządzie Tadeusza Mazowieckiego - mówił Piotr Woyciechowski w drugiej części programu redaktor Doroty Kani w Telewizji Republika "Koniec systemu"
– Grupy bojowe działające w okresie PRL-u. Pan Jerzy Chybiński sam zgłosił się do tych służb. Jednym z jego atutów było to, że był zawodowym bokserem. Czym były grupy bojowe - zapytała redaktor Dorota Kania.
– Mowa była o tzw. chłopcach misztalowcach. Taką pomnikową postacią szefa działu zabezpieczeń Komendy Stołecznej w Warszawie był Edward Misztal, wysoki przedstawiciel Milicji. One były w strukturach Milicji Obywatelskiej, chociaż wykonywały spec-zadania na rzecz Służby Bezpieczeństwa i stricte polityczne - mówił Piotr Woyciechowski.
– Do kiedy działał Misztal ze swoją grupą? - dociekała redaktor prowadząca.
– Do końca istnienia struktury Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jakim było w kształcie powołanym i prowadzonym przez generała Kiszczaka, który pamiętajmy był wicepremierem i szefem MSW także w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Potem o ile dobrze pamiętam Misztal pracował jeszcze przez jakiś czas w Komendzie Głównej Policji, zanim założył swoją własną prywatną spółkę, agencję ochrony, która była jedną z najsławniejszych w latach 90-tych, ochraniała różne osoby, różne biznesy - stwierdził gość Telewizji Republika.
– Ludzie z tej grupy Edwarda Misztala przeszli bez problemu właściwie do Komendy Głównej Policji. Czy ich uchroniło to, chociaż byli przez pewien czas funkcjonariuszami SB, później zostali milicjantami, i tak de facto ich nie objęła ta dogłębna weryfikacja. Czy to ich uchroniło? - dopytywała Dorota Kania.
– Tu bym duży znak zapytania postawił, jeżeli chodzi o pana Chybińskiego, który jednak epizod swój ze Służbą Bezpieczeństwa miał i wynika to z akt personalnych funkcjonariuszy i według mnie zgodnie z prawem powinien podlegać tej procedurze weryfikującej. Jest tak, że to jest jeden z takich błędów systemowych, że tej części Milicji Obywatelskiej, która miała czysto opresyjny charakter jak ZOMO, ROMO czy ten dział zabezpieczeń, nie podlegał przejęciu przez IPN i możliwości badawczej. Wszystkie te dokumenty, jak i akta personalne nadal są w archiwum Komendy Głównej Policji i nie są dostępne badaczom - wyjaśnił Piotr Woyciechowski.